Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Porucznikposzedłpokazaćgońcowi,którędymawracać,gdybynie
byłozapowrotemmgły,jazostałemwziemiance.Raczejnorze,
wygrzebanejwziemiioszalowanejgałęziami.Otworzyłemjeszcze
portfeliprzeglądałempapiery.Miałichniespodziewaniesporo:
żołnierzwysłanytakjakonniepowinienmiećichtyle.Jakieślisty
kobiecezDeutsch-Przemyśl,jakieślistyponiemiecku.–Pismo
kobiece.–Poświadczeniejakiegośdyplomu.–Nieważne.
–Copantaktamszuka?–zapytałporucznik.
–Nic…–przyznałemsię.–Nic.Czyniemaonfotografii?Takiej,
jaktopośmiercisięrobi.Zobrazkiemżałobnym.Ztamtejwojny.
Tymrazemznowuporucznikmusiałpomyśleć,żeszukamnie
wiemczego.Alebyłtoczłowiekrzeczowy,więcrzekłtylko:
–Tambyłajeszczetafotografiakobiecaitapocztówkakolorowa.
Kościół.Pewnoten,októrympanmówił.
Rzuciłemsięnaobie.Fotografiabyłarzeczywiściekobieca,nic
miniemówiąca.Alezkolorowejpocztówkizkilkomasłowami
pozdrowieńpatrzyłonamniebiałe,pogodnewnętrzerokokowego
kościoławWies.Takjasneilekkie,iświetliste,iniezmącone,jakby
nicsięniestałoiniezmieniłonaświecie.Jakbymjanieznałwnim
takiejkraty,całejczarnejizmrokiemzasobą,uktórejtłocząsię
niewielkieobrazkiwżałobnychobwódkachiwśródktórychbrak
jednego.Zabrałemgoongiś,bardzodawno,niewiedzącaniwtedy,ani
teraz,czemutozrobiłem–ipoco.