Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyszłość.
–Niemogę–wyznałam,zamykającprzytymoczy.
Jegodłońzsunęłasięostrożniewzdłużmoichpleców
wpieszczocietakdelikatnej,żepoczułam,jakpodnosząmisię
wszystkiewłoskinaciele.
–Jasne,żemożesz…Izaczniemywtymsamymmiejscu,
wktórymmusieliśmyprzerwaćtam,wogrodzie–przekonywał
zustaminamoimuchu.
Poczułammotylewbrzuchuirosnącewmoimwnętrzupożądanie.
Jegojęzykzacząłpieścićpłatekmojegolewegoucha,bypochwili
ustąpićmiejscajegozębom…Chciałamznimjechać…Alenie
mogłam.
Odsunęłamsię,akiedyotworzyłamoczyinapotkałamjegowzrok,
wstrząsnąłmnądreszcz…Takbardzotęskniłamzatymmrocznym
spojrzeniem,zatymciałem,któreonieśmielałomnie,ajednocześnie
dawałomipoczuciebezpieczeństwa.
–Zobaczymysięniedługo,Nick–powiedziałam,robiąckrok
wtył.
Ogarnąłmnienawpółrozbawionym,nawpółniezadowolonym
spojrzeniem.
–Wiesz,żejeśliterazzemnąniepojedziesz,toniebędzieszans
naseksażdozakończeniaroku,co?
Wzięłamgłębokihaustpowietrza.Ostrorozgrywa,chociaż
marację.Niebędęmiałaczasu,ajużnapewnonienato,żebyjechać
ażdomiasta,bysięznimzobaczyć.Askoroonniezostanietutaj,
boniechcewidywaćswojegoojca…
–Możemyiśćdokina–zaproponowałamniepewnymgłosem.
Nickzaśmiałsiękrótko.
–Wporządku,jakchcesz,Piegusie–rzekł,przysuwającsię
iskładającnamoimczoledelikatnyiniewinnypocałunek.Robił
tonaumyślnie,niemiałamwątpliwości.–Spotkamysięzadwadni
ipójdziemydokina.Apotemzobaczymy.
Chciałamzatrzymaćgoipoprosić,żebyzostał,chciałam
powiedzieć,żegopotrzebuję,botylkoprzynimprzestajęmieć
koszmary,żesąmojeurodziny,więcterazjegokolej,żebyustąpić
isprawićmiprzyjemność,alewiedziałam,żenicztego,copowiem,
niezdołaprzekonaćgo,żebyzostałpodtymdachem.
Patrzyłamzanim,jakdziarskoschodziposchodach,wsiada
doswojegorangeroveraiodjeżdża,nieoglądającsięzasiebie.
Wciągunastępnychdwóchdniledwiemiałamczas,żebywyjść