Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niewidziałamcięoddwóchtygodni,mógłbyśsiępoświęcić
izostać–poprosiła,zmieniająctongłosu.Wiedziałem,żejakdalej
będziemyciągnąćtentemat,skończysiękłótnią,ategoniechciałem.
–Żebyspaćwoddzielnychpokojach?Nie,dzięki–rzuciłem
rozzłoszczony.
Patrzyławdółwmilczeniu.
–Dajspokój,Piegusie,niebądźnamniezła…Wiesz,
żenienawidzętuspać,nienawidzęniemócciędotykaćinienawidzę
słuchaćpierdół,jakiemamidopowiedzeniaojciec.
–Toniewiem,kiedysięzobaczymy,bowtymtygodniuniemogę
pojechaćdomiasta.Mamegzaminyizakończenieszkoły.
Cho
lera!
–Przyjadępociebieispędzimytrochęczasurazem
–zaproponowałem,uspokajającgłosigłaszczącjąpoplecach.
Westchnęłaispojrzaławinnąstronę.
–Proszę,niewpędzajmniewpoczuciewiny,wiesz,żeniemogę
tuzostać–poprosiłem.Wziąłemjejtwarzwdłonieizmusiłem,żeby
namniespojrzała.
Patrzyłanamniewmilczeniuprzezkilkachwil.
–Przedtemzostawałeś…
–Przedtemniebyliśmyrazem–uciąłemdyskusję.
Niepowiedziałanicwięcej,tańczyliśmywmilczeniu.Raffaellanie
oderwałaodnaswzrokuaninachwilęprzezcałyczas,gdybyliśmy
razemnaparkiecie.