Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mocy,którawypełniałamałeciałkodziecka,czekającnanauczycie-
la,którynadajejstosowneramyipomożerozkwitnąć…
Wtrwającejciszysłychaćbyłorytmicznekapaniewody,gdzieś
daleko,zaścianą.Malecwypuściłzpłucpowietrze,aprzezjego
twarzprzebiegłafalatików.Konfrontacjadobiegłakońca,tajemni-
czygłosucichł,agniewstopniowoprzygasł.Wycofałsięrakiem
iprzyczaiłnadniejegoumysłu,abyrosnąćtamniczymchorobliwy
guzukrytywbezpiecznejniszyistopniowonabieraćmocy.
Tymczasemstarszymężczyznarozprostowałpalceipokiwał
głową.Chłopiecprzetrwałpróbębezruchuibezsłowaprotestu.To
byłdobryomen.Zbytwrażliwi,zbytsłabinienadawalisięnanekro-
mantów,zewzględunaspecyfikętejwymagającejprofesji.Używa-
nieichtypumagiizawszewiązałosięzdyskomfortemaprzynaj-
mocniejszychzaklęciach–takżebólemfizycznym.
Wyprostowałsiępowoli,rozprężającramiona,ipchnąłszerzej
drzwi,takabywpuścićmalcadośrodkaprosektorium.Owszem–
miałwplanieukaraćdzieckozanieposłuszeństwowbardziejtrady-
cyjnysposób,alewobecnejchwiliznajdowałsięwmałopedago-
gicznymnastroju.Położyłdłońnagłowieleżącegonieboszczyka
ichwilędumałnadzabawnądramaturgiątejsceny.Wykonałnawet
teatralnygestwolnądłonią.
–Jestemnekromantą,Norgalu.Oddawnabyłeściekawmojej
profesji,podejrzewałeś,żemedycynasądowatoniejestwszystko,
czymsięzajmuję,prawda?–Odczuwałterazpewienrodzajwe-
wnętrznegozadowolenia,jakzawsze,gdyzdradzałkomuśsekret
swojegozawodu,aniezdarzałosiętoczęsto.
KupewnemurozczarowaniuMistrza,chłopieczmrużyłtylko
lekkooczyiuśmiechnąłsiędrwiąco.Zdługimi,czarnymipasmami
włosówiwielkimi,przejrzystymioczyma,wyglądałtrochęjakmała,
krnąbrnadziewczynka,któramaochotępokazaćmujęzyk.Odpo-
wiedziałstosunkowocicho,alebardzoaroganckimtonem:
–Słyszałemjuż,jaksłużbaotymplotkuje.–Wzruszyłramiona-
mi.