Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PRZEDMOWA
PaniLandpracowaławLangleyjakoludzki
komputer,takzwanaliczarkaoświadczyłmójojciec,
kiedyopuszczaliśmyparkingpodFirstBaptistChurch
wHamptonwstanieWirginia.
Byłrok2010,zarazpoBożymNarodzeniu.Wspólnie
zmężemnakilkadniwybraliśmysięwodwiedziny
domoichrodziców,żebychoćnachwilęwyrwaćsię
zMeksyku,gdziemieszkaliśmynastałeipracowaliśmy.
Rodzicezapakowalinasdodwudziestoletniego
zielonegominivana.Zakierownicązasiadłojciec,
miejscewfotelupasażerazajęłamama,zaśAran
ijazostaliśmyposadzeniztyłuniczymrodzeństwo.
Zusttaty,jakzawszebędącegoduszątowarzystwa,
momentalniepopłynąłpotoksłów,przyczympłynnie
przechodziłodopowieściotym,cowydarzyłosię
ostatniouznajomych,którychnapotykalmypodczas
jazdypomieście,dospostrzeżeńdotyczących
najnowszejprognozypogody,byjużwnastępnejchwili
oddaćsięrozwlekłymrozważaniomnaskomplikowane
tematyfizycznezwiązanezjegobadaniami,bowiem
tatawwiekusześćdziesięciusześciulatrobiłdoktorat
naHamptonUniversity.Widziałam,żeobwożenie
ponaszejokolicymojegomęża,któryurodziłsię
ispędziłmłodośćwMaine,sprawiaojcuniemałąfrajdę,
tymwiększą,żeprzyokazjipomagałcórceprzypomnieć
sobie,cołączyztymmiejscem,iodświeżyćwpamięci
jegohistorię.
Popołudniaspędzałamzmamąwkinie,zaśAran