Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Marcellopostałtamtrochę,próbującgoprzekonać,aleGiggettonie
chciałsłuchać.Chłopakwróciłwięcniepocieszonydostertyłódek.
–Skąd,kur…,weźmiemypieniądze?
–Idźdoratownika,tydupkużołędny!
–Byłemuratownika–odparłMarcello.–Alemamniegdzieś!
–Alezciebiedupawołowa!–wybuchnąłAgnolo.
–Cotyniepowiesz?–zawołałrozdygotanyMarcello,
wymierzającwjegostronęotwartądłoń,jakcałkiemniedawno
Giggettowobecnich.–Możesamdoniegopójdziesz?
–Notozarazbędzierozróba–zadumałsięLoczek.
–Dobrzebymutozrobiło!–skomentowałAgnolo.
–Jużcimówiłem,samidź,tysukinsynu!
AgnoloposzedłdoGiggettaizarazpotemwrócił,trzymającsto
pięćdziesiątlirówwgarściipapierosamarkiNazionaliwzębach.
Podeszlidobarierki,żebyzaczekaćnałódź,agdyzacumowała
ipłynącyniąchłopcywysiedli,całatrójkawskoczyłanapokład.
LoczekiAgnolopłynęliczymśtakimporazpierwszywżyciu.
Łódkazpoczątkusięnieporuszała.ImmocniejMarcello
wiosłował,tymbardziejtkwiławmiejscu.Następniezwolnazaczęła
oddalaćsięodbarki,kołyszącsięnaboki,jakbypijana.
–Wiosłowaćteżniepotrafisz,niemoto?–krzyczałAgnoletto,ile
siłwpiersi.
Łódźjakbyniespełnarozumupłynęłatowjedną,towdrugą
stronę,todoPonteSisto,todoPonteGaribaldi.Nurtznosiłjąwlewo,
wstronęPonteGaribaldi,aleczasemdzióbzwracałsiękuprzeciwnej
stronie–wtedynabarcepojawiłsięMłodyizacząłcośwykrzykiwać
dozdarciastrungłosowych.
–Tydupku–AgnolocałyczaskrzyczałnaMarcella.–Będąnas
zbieraćwFiumicino.
–Odpier…się–powtarzałMarcello,walczączwiosłami,które