Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towyskakiwałyzwody,tozatapiałysięporękojeść.Samspróbuj,
nojuż!
PrzecieżniejestemzOstii!zawołałAgnolo.
TymczasemCiriolabyłacorazdalejichybotliwiemajaczyła
zarufą:podzieleniąplatanówmurobjawiałsięwcałejswej
okazałości,odPonteSistodoPonteGaribaldi,achłopcyrozsiani
nabrzegunahuśtawce,trampolinieczynabarcestawalisięcoraz
mniejsiicichłyichgłosy.
TyberciągnąłłódkęwstronęPonteGaribaldiniczymdrewnianą
skrzynięlubniesionenurtemśmieci;podmostemwodapieniłasię
iwirowałanamieliznachiprzyskalistymwybrzeżuWyspy
Tyberyjskiej.Młodytozauważyłiwrzeszczałzbarkiswym
przerdzewiałymgłosem;łódkadopłynęłajużnawysokośćszkółki,
gdziezaogrodzeniemzpalikówtaplalisięchłopcy,którzynieumieli
pływać.ZaalarmowanikrzykamiMłodego,ześrodkowegobaraku
wyłonilisięOrazioikilkuinnychsafandułów,żebyzobaczyć,cosię
dzieje.TakżeOraziozacząłgestykulować,achłopcysięśmiali.Loczek
wpatrywałsięwMarcellazuniesionymibrwiamiizrękami
skrzyżowanyminapiersi:
Przezciebiewyjdziemynafrajerów!
AleMarcellowiszłojużdużolepiej.Łódźprzeważniecelowała
dziobemwdrugibrzeg,awiosłaradziłysobieznurtem.
NotopłyńmytamoznajmiłAgnoletto.
Acojanibyrobię?odrzekłzniesmaczonyMarcello,zktórego
potlałsięstrumieniami.
PodczasgdybrzegzCirioląbyłoblanysłońcem,tutajpanował
szary,niewyraźnycień:ponadczarnymi,pokrytymitłustymnalotem
skałkamirosłygęstekrzakijeżyn,gdzieniegdziewodastała,
aunoszącesięnaniejśmiecitylkolekkosięporuszały.Wreszcie
dotknęlilądu,ocierającsięoskały,ażewtejokolicynurtuniebyło
prawiewcale,MarcellozdołałskierowaćłódźwstronęPonteSisto.