Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iruszyłemmiędzyrannymiiumierającymikanalarzami.Podniosłem
thompsonazbrudnej,zakrwawionejziemi.Szacowałem,żezostało
wnimconajmniejpięćdziesiątnabojów.Jednakuśmiech,który
toodkryciewywołałonamojejtwarzy,wkrótcezniknął.Nawet
gdybymkażdymtrafiłzprecyzją,toitakniewystarczyłoby
naotaczającąnashordę.
***
Rządzwartychciałstałwpółokręgu,jakieśdziesięćmetrówodnas.
Dzieckoryczało,alenikogotonieobchodziło.Ranniiumierający
wokółteżwyli.Takawaleria,któradlaZarchnaprzybyłazapóźno,
adlanaszawcześnie,niebyłakanalarskąhołotą.Cifaceciikobiety
tobyłocośwrodzajulokalnejgwardiipretoriańskiej.Nietylkonosili
spodnie,aniektórzyznichnawetbuty,alewyglądaliteżnacałkiem
dobrzeodżywionychiprzyzwoicieumięśnionych.
–Iluichjest?–zapytałBelch.
Poutraciemaskiwidziałtylkoto,copozwalałyzobaczyć
promieniemojejlatarkiświecącejnaziemigdzieśztyłuwnorze,
wktórejkrwawiłZarchn.
–Okołosetki,możewięcej–odpowiedziałemzgodniezprawdą.
Ustawilisięjedenprzydrugim,trzymającwrękachnietylkorury
iróżnegroźniewyglądającenarzędzia,aletakżedługieprętyzostrymi
końcami.Poprostucholernieskutecznewłócznie.Staliramięwramię,
wkilkurzędachodkrawędzipłynącejgnojowicypościanę,
poprzeciwnejstronie.Większośćznichmiałaodkrytetorsy,alenie
byłtotakstrasznywidok,jakkoledzyikoleżankiZachrana.
–Maszzapasowymagazynekdotegoamerykańca?–Postukałem
wthompsona.
Belchpokręciłgłową,adzieckonarobiłowgacie.Niedziwiłemsię
mu.Mnieteżniewielebrakowało.
–Dobra,jakpowiem„Chryste”,wiejemy!Ostateczniespotkamy