Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lubisztakichmiejsc...Mężczyznanadolewyglądałdość
osobliwie.Uśmiechałsięiwymieniałuprzejmości,ale
jegotwarzwyglądałajakwykrzywionawsztucznym
uśmiechumaska.Amożetopoprostubotoks?Nie
po​tra​fi​łamtegooce​nićztejod​le​gło​ści.
Powiedzmy,żejestemkochającymsynem.Noalbo,
żeinteresujemnietacaładobroczynność.Wiesz,
ratowaniesierot,czycośtakiego.Prychnąłizpogardą
upiłgłę​bokiłyk.
Za​sta​na​wia​łamsię,skądwnimtyleiro​niiinie​chęci,ale
ostateczniedoszłamdowniosku,żetoniejestmoja
sprawainieza​mie​rza​łamdrą​żyćte​matu.
Tocochcia​łeśmipo​ka​zać?
Wydzien​ni​ka​rzeje​ste​ścietacyrze​czowi...
Słuchaj,niemamczasunagadkiszmatki.Wracam
nadół.Spró​bo​wa​łamgoomi​nąć,aleza​stą​piłmidrogę.
Alejesteśnarwana,Piegusko.Zacmokałipokręcił
głową.
Zanimzdołałamwykrztusićripostę,uprzedziłmnie
nie​zwy​kleprze​ko​nu​ją​cymzda​niem:
Pokażęcibardzowyjątkowąbibliotekę,apóźniej
przedstawięcięFloresowiArribieizadbamoto,żebyś
mo​głazro​bićod​po​wied​niefotkijemuijegożo​nie.
Namomentsięzawahałam,aleniewydawałsię
blefować.Wywiadzpremieremzpewnościązrobiłby
wrażenienakolegachzredakcjiiprzedewszystkim
naAnie.Tomogłabyćwłaśnietadługowyczekiwana
trampolina,dziękiktórejskończyłabymraznazawsze
zpi​sa​niemho​ro​sko​pów.
Wy​gra​łeśpo​wie​dzia​łamdrę​two.
Agustinpoprowadziłmniekorytarzemiotworzyłprzede
mnąjednezciężkich,drewnianychdrzwipolewej