Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Barcelona
Siedziałamwgabinecieredaktornaczelnejjużprawie
kwadransinerwowowystukiwałampalcamirytm
piosenki,którejtytułuniepamiętałam,aktórazanicnie
mogłamiwyjśćzgłowy.Niemiałamzielonegopojęcia,
czegosięspodziewaćpotaknagłymwezwaniu.
Coprawdaniebyłamniezastąpionympracownikiem,ale
niedopuszczałamdosiebiemyśli,żemoglibymnie
zwolnić–bonibydlaczego?Szczególnieteraz,kiedy
miałamzasobąrocznystaż–awięcparzeniekawy
iobsługękserokopiarki.Faktbyłtaki,żepozakończeniu
stażuzajmowałamsięczymśrównieniepoważnym,ale
przynajmniejmogłampowiedzieć,żepracujęwswoim
zawodzieistudiadziennikarskie(którekosztowałymoich
rodzicówfortunę)nieposzłynamarne.Pisanie
horoskopów,drobnychplotekiściąganieinformacji
natematpogodyniebyłyszczytemmarzeń,ale
wiedziałam,żebezznajomościnarazieniemogęliczyć
nawięcej,amojadroganaszczytbędziebardziej
wyboista,niżbymsobietegomogłażyczyć.
Nagledrzwigabinetuotworzyłysięidośrodkaweszła
redaktor,rozmawiającprzeztelefonkomórkowy.Ubrana
wbeżowespodnie,białąkoszulęibeżowysweterek
zkaszmiruprzywodziłanamyśldamęzPiątejAlei,nie
potrafiłajednakutrzymaćnieskazitelnegowizerunku,
któryrujnowałypozostającewnieustannymnieładzie
ciemnewłosyirogoweokulary.Poddenerwowana
wzięłamgłębszyoddechistarałamsięprzybrać
swobodnywyraztwarzy.Niewiemdlaczego,
wtowarzystwieszefowejzwyklestawałamsięsztywna,
jakbympołknęłakijodmiotły,ionieśmielona(ja!).Nie
tylkonamnietakdziałała.OileAnaSanchezuchodziła
zaosobęwymagającą,aleibezproblemową,otyle
zdarzałysięjejnapadyzłegohumoru,którewistotny