Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Oklahoma
–Nadciągaburza–mruknąłJohnŁagodnyOrzeł,spoglądającwniebo
popołudniowo-zachodniejstronie.
Wnukpodniósłgłowęznadprzenośnegoplaystationtylkosymbolicznie.
–Dziadku,gdybyśmiałkablówkę,mógłbyśsobiedarowaćtoobserwowanie
nieba.Włączyłbyśtvmeteoalbowysłuchałprognozypogodypowiadomościach
ispokój.Takrobiąwszyscy.
–Aletejburzyniebędązapowiadaćwżadnejkablówceczyradiu–odparł
staryStrażnikMądrościCzoktawów,nieodrywającoczuodnieba.–Jedźjuż.
Weźmojegopikapaiwracajdomatki.
Tymrazemwnukseriopoderwałgłowę.
–Naprawdę?!Mogęwziąćtwojegopikapa?
–Możesz.–ŁagodnyOrzełskinąłgłową.–Będęwmieściegdzieśtak
wśrodkutygodnia,wpadnęwtedydowaspowóz.
–Super!Tojajużsięzmywam!–Chłopakzerwałsięnarównenogi,chwycił
plecakiszybkouściskałdziadka.–Notocześć!
ŁagodnyOrzełjeszczeprzezdłuższąchwilęstałnieruchomo,wsłuchującsię
wszumsilnika.Napoczątkubyłbardzogłośny,potemcorazmniej,wmiaręjak
pikapoddalałsię,podążajączaniedbanądrogą,którądojeżdżałosię
dodwupasmówki,którązkoleidojeżdżałosiędomiasta.
Kiedyzapadłacisza,StrażnikMądrościsięgnąłpobębenizacząłwybijać
monotonnyrytm.Trwałototylkochwilę,bojużniebawemspomiędzydrzew
zaczęływyłaniaćsiępostacieiwkraczaćnapolanę,zręcznie,cichoinagle,
jakbyprzywiewałjetuprzybierającynasilewiatr.Wgasnącymświetlednia
wyglądałyniezwykle,byłypodobnedoduchów.AleJohnŁagodnyOrzeł
doskonalepotrafiłodróżnićzjawęodistotyzkrwiikości.
Kiedyjużpodeszładoniegocałaszóstka,przemówił:
–Dobrze,żeodpowiedzieliścienamojewezwanie.Boburza,któranadciągnie
dziświeczorem,jestburząnietylkoztegoświata.
–CzyWybrankaBoginipowróciła?–spytałjedenzczłonkówstarszyzny
plemiennej.
–Nie,toburzamroku.Rozpętanaprzezzło.
–Comamyzrobić?
–Musimyiśćdoświętegozagajnika.Ktośbędziepróbowałtamsięuwolnić.
Trzebasprawdzićkto...amożeco.
–Alejakto!–zawołałnajmłodszyczłonekstarszyznyplemiennej.–Przecież
całkiemniedawnopokonaliśmyzło!
ŁagodnyOrzełuśmiechnąłsiędoniegozogromnymsmutkiem.
–Złataknaprawdęnigdysięniepokona.Dopókibogowiedająmieszkańcom
tegoświatamożliwośćwyboru,zawszeznajdąsiętacy,którzywybiorązło.
–CzyliWielkaRównowaga...
–Atak...–ŁagodnyOrzełwzadumiepokiwałgłową.–WielkaRównowaga...
Skorojestświatło,musibyćiciemność.Podobniejestzdobremizłem.
Amyterazzabieramysiędoroboty,jakzwyklestającpostroniedobra.