Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rhiannonbólpowitałazradością.Itoznajwiększąradością,boprzecież
tooznaczało,żenadszedłczas,byznówzaczęłażyć,bypowróciła
doPartholonuiodebrałato,doczegomiałaprawo.
Skupiłasięnabólu,traktującgojakooczyszczenie.Napewnoniejak
niespodziankę.ŚlubowanieEponieniebyłorytuałembezbolesnym,niemiała
więcżadnychzłudzeń,jeślichodzioto,coprzewidziałdlaniejPryderi.
Poródbyłdługiibardzociężki.Przeztakdługiczasnieczułaswegociała,
zupełniejakbybyłaodniegoodłączona,leczterazzostałojejtozwrócone.
Mięśnie,nerwy,wszystkonaznaczonebólem,promieniejącymgdzieśodśrodka
iżarłocznymjakfala,którakonieczniechcezatopić.
Jaktenporódpowinienwyglądać?Otymstarałasięniemyśleć.Otym,
żeteraz,wtakiejszczególnejchwili,powinnakrzątaćsięwokółniejcała
gromadapaniensłużących,którebywykąpałyiprzedewszystkimpodały
naparzziół,którywPartholonieodniepamiętnychczasówpodajesięrodzącej,
byuśmierzyćbólizmniejszyćstrach.Tam,wPartholonie,podczasporoduani
nasekundęniezostawionobyjejsamej,apojawieniesięnaświeciejejcórki
byłobydlawszystkichpowodemdonajwiększejradości.Świętowano
bytobardzodługo.
Boginiteżnapewnodałabyjejwjakiśsposóbodczuć,żejestbardzo
zadowolonaznarodzincórkiswojejWybranki.Napewno...AleotymRhiannon
wolałaterazteżniemyśleć.
Owszem,odpędzałatemyśli,chociażwgłębiduszyżywiłanadzieję,żekiedy
dzieckowreszciesięurodzi,Eponadajakiśznak.
MimożeRhiannonniebyłaprzecieżterazwPartholonie,mimożetodziecko
niebyłojejpierwszymdzieckiem.
Tak,niebyłopierwszym.Podczasjednejzmrocznychchwilmiędzyjednym
nieskończeniedługimibolesnymskurczemadrugimpomyślałaotamtym
dziecku,któreprzedlatykazałausunąćzeswegołona.
Czyżałowałatego,cozrobiła?
Pocopytać?Niczegotoniezmieni.Byłamłodaiwłaśnietakąpodjęła
decyzję.Onieodwracalnychskutkach.
Ateraz,zamiastrozpamiętywaćbłędyzprzeszłości,powinnaskupićsię
nacórce,którawłaśnieprzychodzinaświat.
Kiedynadszedłkolejnyskurcz,kolejnybóltaktrudnydozniesienia,otworzyła
ustadokrzyku.Chociażbyłauwięziona,odciętaodresztyświata,głuchego
najejkrzyk,najejsamotność...
Myliszsię,NajjaśniejszyKlejnocie.Niejesteśsama.Jestemprzytobie,ja,
twójnowyBóg!Poznajmojąmoc!
Usłyszałatrzask.Nibytylkotrzask,ajednakogłuszający,iżywygrobowiecsię
otworzył.Sędziwedrzewopękło,zjegownętrzachlusnęłagęstaciecz,arazem
zniąwyłoniłasięRhiannon.Wyrzuciłonatrawę,upadłaciężkocała
rozdygotana,zaczęłakaszleć.Byłtookropnynapadrozrywającegokaszlu,
naszczęściepokrótkiejchwiliminął.Mogłajużpomrugać,bywzrokszybciej
przyzwyczaiłsiędoświatła,aconajważniejsze,mogłajużpomyśleć.
Pierwszamyślbyłaoczłowieku,któryzłożyłsiebiewofierze,wkonsekwencji
czegoonazostałapogrzebanawtymdrzewie.
Ostrożnieprzekręciłasię,starającjakośsięopancerzyćpsychicznieprzed
tym,cozarazmiałoukazaćsięjejoczom.Byłaprzecieżprawiepewna,
żewwielkiejdziurzewpniuonieprawdopodobnejgrubościzobaczymartwego
Clinta.Alemyliłasię.Wczarnejczeluściwidaćbyłotylkodelikatnąszafirową