Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nakilometr.
Usiadłemnamoimrozkładanymfoteluiznówspróbowałem
pogrążyćsięwrozważaniach,jakbadanianadludzkąduszą
przeorganizowałyświatnanowo.Technikaruszyłazkopyta
doprzodu,alewbrewwszelkimoczekiwaniomnadalniemamy
latającychsamochodów,zaśktośtakijakja–facetbezjednejręki–co
trzymiesiącemusiodstaćswojewtejprzeklętejkolejce.Czasemtrwa
topółtoradnia,czasemdwaizawszemniezastanawia,dlaczegotak
długo.ZupełniejakbyludziezZEW-uchcieliudowodnićswoją
wyższość.
Usłyszałemzaplecamiszelest.Odwróciłemsiędomłodego
chłopaka,którywłaśniewystawiłzaspanątwarzspodparasola.
–Przestałopadać–westchnął.
–Nienadługo–brodąwskazałemciemnechmurykłębiącesięnad
wielkimszklanymbudynkiemZakładuEnergiiWysokich.
–Następnymrazemweźcieplejszeinieprzemakająceubrania.
–Niebędzienastępnegorazu–zapewniłzuśmiechem.
–Oj,zapewniamcię,żebędzie.Tojestgorszeniżuzależnienie.
–Jachcętylkokredytnamieszkanie.Jestemświeżopoślubie
–wyjąłzkieszenitelefoninapękniętymekraniepokazałmizdjęcie
swojeipannymłodejprzedołtarzem.–Trafiłasięokazjanapiękne
małemieszkanko,alewiepan,jaktojest–potarłosiebiezmarznięte
dłonie.
–Wiem,wiem–westchnąłem,obracającmójfotelwjegostronę.
–Znamtakiehistorie.Stojętucotrzymiesiąceipoznajęmnóstwo
ludzi.
–Naprawdę?Cotrzy?–zdziwiłsięchłopak.–Alechybaniepo…?
–zawahałsię.
–Nie,niepokredyt–rzuciłemszczerze.–Żebymipodbili
zaświadczenie,żenadalmogępobieraćrentę–klepnąłemsię
pokikucielewegoramienia.–Jakbymi,kurwa,tarękamiała
odrosnąć!Przepraszamzawyrażenie,aletowszystkociągniesięjuż
odtylulat,żeszlagmnietrafia.Iżadnepodaniaanipismanicniedają.
–Aniechciałpanprotezy?–zainteresowałsięchłopak.–Przecież
terazsątakierefundacje…Abiomechaniczneramięjestchybanawet
lepszeodprawdziwego.
–Apewnie,żebymchciał!–prychnąłem.–Alesięnie
kwalifikuję.
–Jakto?–uniósłbrwi.
–Wyobraźsobie,żepracowałemkiedyśdlaZEW-u.Montowałem