Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
codzienności,ryzykazawodowego,którepodejmowałkażdytancerz.
Przecieżprzywykła.Taksobiepowtarzała,wpatrującsiębez
mrugnięciawmetaloweelementywystającespodgipsu.
Tonictakiego.Zdarzasię—szeptaładosiebie,aletoniebólusię
bałanajbardziej.Nieoczekiwaniedrzwicichutkozaskrzypiały
iwszczelinieujrzałagłowęmatki.NawidokwybudzonejAlicjitwarz
kobietyrozjaśniłradosny,aczniepewnyuśmiech.
—Nieśpiszjuż,córciu?—Kobietawsunęłasiędopokojujakktoś,
ktoczuje,żeprzeszkadza,iusiadałanaskrajułóżka.—Niechciałam
ciębudzić,dostałaśtyleleków…—Umilkła.
—Mamo,cosięstało?—Alicjaprzymrużyłaoczy,gdyżresztki
narkozyjeszczeszalaływjejciele,akażdyruchpogarszałsytuację.
—Niedenerwujsię,dziecko.Dostałaśnarkozę…Terazodpoczywaj
izdrowiej,tojestnajważniejsze.—Twarzkobietywydałasięstarsza
okilkalat.
—Narkoza?Toprzecieżtylkogips.—Zniecierpliwiłasię.
—Ala,wszystkobędziedobrze.—Kobietapołożyłarękęnadłoni
córki.
Alicjaspojrzałapodejrzliwienamatkę.
—Rozmawiałaśzlekarzem?
—Oj,córciu—chlipnęła.—Widzisz,nietrzebabyłorezygnować
zestudiów.Terazmiałabyśdyplomistałąpracę…—rozżaliłasię.
—Mamo,proszęcię,niezaczynaj!Nieteraz!Copowiedział
lekarz?.
Odlatsłyszałatesamewyrzuty.Najpierwpoddawałasięiszła
drogąwskazywanąjejprzeztych,którzyzawszewiedzielilepiej,
cojestdlaniejdobre,tylkodlategożesięoniąmartwiliijąkochali.
Późniejzrozumiała,żedorosłośćtotakżepróbybyciasobą,