Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Obudziłasięojedenastejzpodkrążonymioczamiikoszulką
przyklejonądociała.Nasponiewieranejpoduszcepozostawiłacałyżal
poprzedniegodnia.Plamyzresztekmakijażuzatopionegowłzach
ipociezdobiłyjasnąposzewkęintrygującymiwzorami.Obróciłasię
dooknaiutkwiławzrokwfirance.Kremowa,przezroczystatkanina,
cochwilapodrywanaprzezletniwiatr,objawiłasięwjejzłotych
oczachjakoparatańczącychkochanków.Rozgoryczeniezacisnęłojej
gardło,chwyciławilgotnyjasiekicisnęławstronęokna.
„Dosyć!Koniecztańcem!”krzyczaławgłębiserca,alejejusta
milczały.
Jaksięczuła?Oszukana?Upokorzona?Pokonana?Tak.
Zpewnościąpokonana.
Porazpierwszy.Jedynaszansapowrotunascenęrozprysłasię
namilionkawałeczkówjakszklankaupadającazdużejwysokości.Ona
byłaszklanką.Pustąipotłuczoną.
Niepowinnarozdrapywaćstarychran.Pomimotylulatnadalzbyt
świeżeibolą.
Jejżyciejużnigdyniebyłotakiejakwcześniej.WrazzSzymonem
umarłyradość,ciekawośćichęćtworzenia.Koloryblakłyzdnia
nadzień,zupełniepotraciłybarwy.Wszystkostałosięszareipełne
smutku.Matkapłakałaponocach,azadniaprzesiadywaławpokoju
Szymona,układającwciążnanoworzeczysyna.Jejwłosyposiwiały
unasadywciągukilkumiesięcyizachowywałasiętak,jakgdyby
straciłajedynedziecko.Ojcieczarazpopogrzebiezamknąłsię
wswoimgabinecieiAlicjaprawiegoniewidywała.Pokilku
miesiącachznikł.Niktniewiedział,cosięznimstało.Nigdynie