Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
S
Zrywasięwiatr,zarzucamiwłosynatwarziwdzierasięchłodem
tojęnaczerwonymwagoniekolejowym,porzuconymobokobory.
zadekolt.Tutaj,tużprzyGórze,podmuchysilne,takjakbytosam
szczytwydychałpowietrze.Niżej,wdolinie,panujeniezmącony
spokój.Naszafarmajednaktańczyciężkiedrzewaiglastekołysząsię
powoli,podczasgdykrzewybylicyiosetdrżą,kłaniającsięprzed
każdympowiewemipodmuchemwiatru.Zamoimiplecamipniesię
kugórzełagodnezbocze,zaczepioneupodstawywzniesienia.Kiedy
podnoszęwzrok,widzęciemnykształtIndiańskiejKsiężniczki.
Wzgórzeobrośniętejestdzikąpszenicą.Gdybyporównaćbylicę
iosetdosolistów,topolepszenicytoistnycorpsdeballetkażda
pojedynczałodyganaśladujecałąresztęwgwałtownychruchach,
milionbaletnicpochylasięjednapodrugiej,gdysilnepodmuchy
uginająichzłotegłówki.Obraztegowygięciaprzetrwatylkochwilę,
alejeśliwogóledasiędostrzecwiatr,towłaśniewtedy.
Obracamsięwstronęnaszegodomustojącegonazboczuwzgórza
idostrzegamróżnegorodzajuruchy,wysokiecieniezwysiłkiem
przeciwstawiającesięwietrznymprądom.Moibracianieśpią,
sprawdzająpogodę.Wyobrażamsobiematkę,jakprzypiecuuwijasię
zesmażeniemplackówzotrębów.Ojca,pochylonegoprzytylnym
wyjściu,jakzawiązujesznurówkiroboczychbutówzestalowym
noskiemiwciskaswojestwardniałedłoniewrękawicedospawania.
Szosąprzejeżdża,niezatrzymującsię,szkolnyautobus.
Mamtylkosiedemlat,alerozumiem,żewłaśnietonajbardziej
odróżniamojąrodzinęodinnych:niechodzimydoszkoły.
Tatomartwisię,żerządzmusinasdotego,aletoniemożliwe,
bopoprostuniewieonaszymistnieniu.Czworozsiedmiorgadzieci
moichrodzicówniemaaktówurodzenia.Niemaonasżadnych