Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–A,topan,paniePiotrusiu.Takwcześnienanogach?
–Deszczmnieobudził,paniTeresko.Iniebyłosensukłaśćsię
zpowrotem.
Zaplecami,przyzejściudojeziora,szalałajużgromadka
bosonogichdzieciakówwrzeszczącychwniebogłosy.Trzykilkuletnie
bąkiwpychałysiędojeziora,zakażdymrazemwydobywajączsiebie
serieprzerażającychpisków.Zastanawiało,jakwtakmałych
organizmachmieścisięażtyleenergii,aprzecieżprocesten
powtarzałynieskończonąilośćrazywciągudnia.Tylkojedna,starsza
dziewczynkasiedziałanaburympiasku,trzymałabrodęnakolanach
iobserwowaławyczynyswojegorodzeństwazzupełnąobojętnością.
–Czterdzieścilattakjużtegosłucham–westchnęłapaniTeresa,
wpatrującsięwdokazującemaluchy,jakbytobyłyjejwłasnewnuki.–
Alewtymrokukoniec.Niedamjużrady.Kiedyśtobyłośrodek!
Nawetpansobieniewyobraża.Ludziezcałegowojewództwa
zjeżdżali.Isiedzielitygodniami.Władzedbały,pókiSzczepkowscy
tuprzyjeżdżalinadaczę.Jakdomkinowepostawili,tozapisybyłyrok
naprzód,dapanwiarę?Isameszychysiętubawiły.Dyskoteka
cowieczór.Dudniłopocałymjeziorze,mówiępanu.–Zamilkła
nachwilęzamyślona,alezarazpowróciładorzeczywistości,pytając
zwłaściwymsobieprofesjonalizmem:–Aciebiecoboli,gołąbeczku?
Wernerwskazałłódkę,którąwcześniejwyciągnąłnapiasek.
–Pożyczyłemzośrodkapodrugiejstroniejeziora.Matuprzyjść
poniątakiłysy,chudy,wskórzanejkurtce.
–Sieroń?Onpanułódkępożyczył?–WgłosiepaniTeresywyczuł
wyraźnąnutęniedowierzania.
–Niewiem,nieprzedstawiłsię.
–Jakłysyiwskórze,toSieroń.Mążwłaścicielki.Picuśtaki.No,
aleskoropożyczył.
–Wydawałsięsympatyczny.Nierobiłproblemów.