Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Trzebabyłotuodemniewziąćłódkę,jakchciałpansobie
popływać.Wiepan,gdziesą.Nadrugirazproszętakzrobić.
–Dziękuję,będępamiętał.
Machnąłdłoniąnapożegnanieiwróciłdonamiotu.Wrzeszczące
dzieciakigdzieśzniknęłyinaglenastałaciszazakłócanajedynie
brzęczeniemnaczyń,dochodzącymzprowizorycznychstanowisk
dozmywania:długiej,betonowejrynnyzzaworamizamiastkranów.
Jednaznowychsąsiadekzmywałapośniadaniu.Niemógłsię
powstrzymać,żebynieocenićwysokiejzgrabnejsylwetki,odzianej,
jaksięzdawało,wtrochętylkodłuższyniżnormalniebiałyT-shirt
ozdobionynapisem„Kissme”orazwyblakłymrysunkiemniegdyś
pewnieczerwonychust.
Zauważyłajegowzrokiodwzajemniłauśmiech.Odruchowo
sięgnęładłoniądospiętychbylejakwłosów,jakbychciałapowiedzieć,
żeniezdążyłajeszczezrobićznimiporządku.Smarującwczorajszą
bułkępasztetem,odprowadziłdziewczynęwzrokiem
ażdodwuosobowegonamiocikurozstawionegownajdalszymkącie
pola.Ześrodkawyjrzałazaspanabrodatatwarzmężczyzny
wokularach.Byłdużostarszyodniejiwyglądałnawykładowcę
politechniki.Cojąplasowałobygdzieśwokolicachstudentkitrzeciego
roku.PorazkolejnytegoporankaWerneruśmiechnąłsiędoswoich
myśli.
Tymczasemnapolunamiotowymcośzaczynałosiędziać.Rodzice
czterechrozwrzeszczanychcórek,którychwmyślachnazywał
„hipisami”bezkwiatówwewłosach,zatowlnianychciuchach
iobowiązkowychsandałach,przygotowywaliposiłekwjego
najbliższymsąsiedztwie.Nakempingprzyjechalidopieszczonym,
conajwyżejkilkuletnimvanem,mieszkalizaśwdwóchdużych
wysokichnamiotachzprzedsionkamiicałymbiwakowym
ekwipunkiem,zczegownosił,żewybórośrodkaniebyłwtym
przypadkupodyktowanywzględamiekonomicznymi,leczraczej