Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
anadodatekprowadziławdolinieklinikęweterynaryjnądlakoni,
minęłosporoczasu,odkiedyostatniozniąrozmawiał.RównieżInka
nieprzywiązywałaszczególnejwagidospotkańznim,ba,nie
pojawiałasięnawetnauroczystościachrodzinnych,chybażewcześniej
byłowiadomo,żeBodensteinniemożeprzybyć.
Cześćodparłachłodno.Couciebie?
Grzecznościowepytanie.Niełudziłsię,żenaprawdę
tointeresuje.
Wszystkodobrzeodparł.Auciebie?
Świetnie.Jejblondwłosyśredniejdługościpoprzetykanebyły
pierwszymipasemkamisiwizny.Ciąglebyłaszczupła,alesprawiała
niekorzystnewrażeniemocnowyczerpanej.Oliverdostrzegł
zmarszczkinajejszyiidrgnął.
Starzejesiępomyślałabywnastępnejchwilisiępoprawić
obojesięstarzejemy.Inkabyłaprzecieżtylkotrzymiesiącemłodsza
odniego.Przezchwilęstalinaprzeciwkosiebieiżadneniewiedziało,
copowiedzieć.DzwonekkomórkiInkiprzerwałniezręcznąciszę.
Muszęodebraćpowiedziałaposzybkimspojrzeniunaekran.
Jateżsięspieszęodparł.Skinęlisobienapożegnanie,
poczymBodensteinprzeszedłnadrugąstronęulicy,aInkawsiadła
dosamochodu.
Towszystko,copoponadczterdziestulatachzostałozdawnej
przyjaźnizakłopotanemilczenie,nicnieznaczącebanałyiskrywana
uraza.Bodensteinwestchnął,pokonałdwaschodkiiwszedł
dopiekarni.Rozkołysałdrzwiamistaromodnydzwoneknadprogiem
iniemalnatychmiastpoczułapetycznąwońświeżowypieczonych
drożdżowychbułeczek.JeśliInkarównieżplanowałatuwizytę,
musiałazmienićzdanie,bowłaśniewyjeżdżałazparkingupodrugiej
stroniedrogi.Mijającpiekarnię,nawetniespojrzaławjegostronę.
Nodzieńdobry,dobry,kogotuprzyniosło!przywitała
BodensteinaSylviaPokorny,żonapiekarza.Serdecznaiprzyjazna