Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WMROKUSNÓW
51
Terazcieszyłasię,żetozrobiła.PochwilipodałaRafaelowistarąfo-
tografię.Wziąłjądorękiniepewnieiprzyjrzałsięuważniekobiecie
nazdjęciu,apotemkrytyczniespojrzałnaGabriellę.
–Jesteśdoniejtrochępodobna–stwierdził.–Masztakiesame
oczy.
Dziewczynaspuściławzrok.
–Możliwe–odparła.–Mnietrudnotooceniać.
Milczałprzezchwilę,wpatrującsięwzdjęcieSary,apotemspy-
tał:
–Wieszoniejcośjeszcze?Jakabyła?
Gabriellauśmiechnęłasię.
–Podobnomiałacałkiemniezłycharakterek.Ibyłaodrobinę
szalona.Aleniegłupia.
–Jasne–mruknąłRafael.–Bylektonieskradłbysercanasze-
muojcu.
Nicnatonieodpowiedziała,tylkospojrzałagdzieśwbok.
Wolałaniepsućsobiehumorurozmowąnatematichojca.
Wklubiezaczynałorobićsięcoraztłoczniej,ajejcorazbardziej
szumiałowgłowieimiałaogromnąochotęsięprzewietrzyć.
–Możepójdziemynaspacer?–zaproponowałaswemunowo
poznanemubratu.
Zgodziłsiębardzochętnie.Gabriellapostanowiłatylko
powiedziećswoimprzyjaciołom,żewychodzi,niechciała,żebysię
oniąmartwili.Kiedydonichpodeszłaiwytłumaczyła,żewracado
domu,byliodrobinęzawiedzeniidziwnymtrafemspoglądaliza-
ciekawieniwstronęRafaela,którystałdośćniedalekoiczekałna
siostrę.Gabriellaniechciałanaraziewyjaśniaćim,kimjestRafael,
zajęłobytozbytwieleczasu.Zamierzałazrobićtoprzyinnejokazji.
Napowietrzubyłozimno,alewłaśnietegoterazpotrzebowała,
byochłonąć.Szlibardzowolno,przezchwilęnieodzywającsię.
Gabrielladostrzegła,żeRafaelrozglądasiędookołazzaciekawie-
niem,apotemunosiniecodłońipatrzy,jakpłatkiśniegu,spada-