Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
celempodróży?Terazjużwiem,żewiększośćautobusów
przejeżdżatylkorazizanimsięczłowiekobejrzy,odjedzie
tenostatni.Niemanacoczekać.Jeżeliniedziś,toniby
kiedy?Jutromożebyćzapóźno.Zapóźnoinakonie?
Nowłaśnie:cosięzkońmistało?Przecieżprzedtem
byływszędziewokółnas.Wgorące,pachnącejaśminem
czerwcowenoceprzyjeżdżałkonnopodkuchenneokno
WojtekŁadyków,żebywpędzaćwnieszczęścienasze
pannysłużące.Nawielkimsiwkuwyglądałpięknie,niejak
chłopskisyn,tylkojakprawdziwypan.Nicdziwnego,
żeKlaraczyMarysiazarzucałanaramionachusteczkę
ibiegłaprzezskąpanąwświetleksiężycapolanęwstronę
tejczarodziejskiejistotyodwóchgłowachiczterech
nogach.Zzapartymtchempatrzyłyśmyzsiostrązza
uchylonejzasłony,jakspiesząswojemunieszczęściu
naprzeciwichociażwiedziałyśmy,żewkrótcebędącoraz
bledszeicorazsmutniejsze,nigdyanisłóweczkanie
powiedziałyśmydziadkowi.Wiedziałyśmy,żejutro
będziemymogłyustawićsięoboksiwka,podnieśćręce,
ajeździecbezsłowawciągnienasnasiodłoipogalopuje
znamiprzezpolanę,przezgościniec,dokapliczki
ma​ryjnejnarozstajach.
Każdy,ktosięwewsiliczył,miałkonia,wkażdej
zagrodziestałyBaśki,GniadeiKasztany.Odrana
dzwoniłypogodniepodkówkinabruku,kląskałybaty,
woźnicewołalizachęcająco:„Nazad,nastąpsięstary,
wista,wio!”.Mleczarzmiałfurmankęnagumach,pan
aptekarzbryczkę,napolejeździłosięlinijką,zestacji
wracałodorożką,nawetszmaciarz,tencozawodził
śpiewnie:„Szmatykupuję,szmatykupuję,szmaty
ibutelki”,teżmiałkonia.Tylkomyniemieliśmy.
Musiałyśmywkupywaćsięcukierkamiwłaskichłopaków
zewsi,żebyinambyłodanesiedziećnaciepłym,
szerokimgrzbiecie,zwrzaskiemwjeżdżaćdorzeki
iścigaćsiępopiaszczystychdrogach.