Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
TomaszJastrun
ŻonaWiktoraWoroszylskiegootwieraszybkodrzwi,jakbyczekała
namojeprzybycie.Okazujesię,że„czekała”napolicję.
–Notak,tobędziepięknanoc–mówi–Witekzostałuprzedzony
ibiegapomieściezawiadamiaćinnych.
–Corobić–zastanawiasiężonaWiktora.–Możezawiadomić
Księdza?
Ksiądzdługoniechciałotworzyćdrzwi.Ktootejgodziniemoże
niepokoićsługęBożego?Śmierćalbodiabeł?
–Cosięstało?–zasłaniabieliznępołamiszlafroka.
–Mamzłewiadomości.
Niechcenarazieszczegółów.Prosidosiebienagórę.Inagleczuję,
żezaczynamniebawićrolaroznosicieladżumy.Możewięcnaprawdę
stałemsięwysłannikiempiekieł?
–Awięccosięstało?–pytaksiądz,składającnawszelkiwypadek
ręcejakdomodlitwy.
Opowiadam.Poczymkomentujęjednymzdaniem:
–Wyglądatonainterwencjęradzieckąpoprzedzonąuderzeniem
naszejSłużbyBezpieczeństwa!
Ksiądzuznaje,żesytuacjajestnatylepoważna,iżnależyobudzić
proboszcza.Wtymcelutrzebawyjśćnadwóriprzebyćchodnik.
–Czymamwłożyćsutannę?
–Tak,oczywiście,takbędzielepiej–mówię,starającsięukryć
uśmiech,którymszatanwykrzywiłmitwarz.
Ksiądzjużodzianyuosabialękoprawnywczerń.Ipomyślałem,
żeksiądzniepowiniensiębać.Maprzecieżinnąperspektywę,niż
myniepewniwwierzelubniewierzący,skazaninajednożycie
wgranicachjednegoabsurdu.
Stoimywprogu.
–Jestspokój,zupełnyspokój–mówiępokazującnaśniegskrzący
sięwesołowblaskulatarni.
Zaspanyczłowiek,którydługowygrzebywałsięzkołdry,okazałsię
proboszczem.Poinformowałnas,niebezpewnejpretensji,żebudzono
gojużpiętnaścieminuttemu.
–Jacyśmłodziludzieprzybieglizwiadomościąoaresztowaniu
profesoraSzaniawskiego.Podobnożonaniechciałagoopuścić,więc
zabraliprofesorarazemzżoną–wyjaśniłproboszcziziewnął.
Poczułemnagłyprzypływpodziwudlaproboszcza,którypołożyłsię
potemspokojniedołóżkaizasnął.
Warszawa,13grudnia