Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lubiłamczytać.Nigdynieprzyznałamsięnawet
Marcinowi,żezakażdymrazemutożsamiałamsię
zbohaterkamiksiążek,poktóresięgałam.Niemiałam
problemuzwcieleniemsięwrolęmatki,żony,kochanki,
aostatniocorazczęściejczytałamkryminały,więc
potrafiłamsobiewyobrazićrównież,żeodmojego
ostatniegosłowazależączyjeślosy.Właśniedziękitemu,
taksądziłam,corazodważniejkierowałamswojemyśli
wprzyszłość.Nieboróżowiałonazachodzie,
cowprowadziłomniewlekkąmelancholię,dlatego
wróciłamdohotelu.
Dobrywieczór,tato.
Gdybymmogła,pominęłabymkonieczność
zatelefonowaniadodomu.Upłynąłcałydzień,arodzice
nawetrazniezadzwonili,bydopytać,czywszystko
umniewporządku,czyprzypadkiemniedopadłymnie
jakieśczyhającewobcymmieścieniebezpieczeństwa.
Czułamsmutek.
Dobrywieczór.Icoprzyniósłtwójwyjazd?Tata
odrazuprzeszedłdorzeczy.Nigdynietraciłczasu
nazbędnekonwenanse.
Właściwiedowiemsiędopierojutro.Dziśniebyło
wbiurzeosobydecyzyjnej.
Idlategozostajesznajeszczejednąnoc?
Tak.
Wsłuchawcezapanowałacisza.Pomyślałamnawet,
żetatasięrozłączył.
Dobrze,żezadzwoniłaś.Wsumieniewiedzieliśmy,
októrejmaszrozmowę,imamaniechciałacię
niepokoić.
Tak,oczywiście.
AjakcisiępodobaWarszawa?Tataudał,żenie
słyszynutypowątpiewaniawmoimgłosie.
Nocóż,miałabymzastrzeżeniacodojakości
powietrza.Pozatymmieszkańcyzagonieni.Wygląda
totak,jakbyżycieturozgrywałosięnatylu