Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pięterkudomu,którywyglądałzupełnietak,jakbywzórjegodokonany
zostałprzezpięcioletniegoarchitekta,zapomocąustawieniazsiedmiu
kartdwóchtrójkątówudołuajednegowgórze.Takiegórnetrójkąty
domkówmiejskichzawierająwsobienajtańszemieszkania;dlatego
Lipscyzajęlijepośmierciojca.Nadoleznajdowałsięszynk
zesklepikiemodulicyawąskiemidrzwiczkamioddziedzińca
imieszkałarodzinawłaścicielaszynku.Dziedziniecroiłsię
odmieszkańcówróżnejpłciiwieku.
Promieńzachodzącegosłońca,wnikającyprzezmałeokno,oblewał
złotemgłowęstojącejnieruchomodziewczyny,anaczarnejjejsukni
nielitościwieodkrywałstaranniezacerowanerozdarcia.Splecioneręce
zwiesiłanasuknię,powiekimiałaspuszczoneinaustachmarzący
uśmiech.Oczemztakąrozkosząmarzyła?Czyotanecznym
wieczorkujakim?onowejsuknizwesołą,jasnąbarwą?Może
oczułemsłówku,alboognistemspojrzeniukochanka?
Obudziłasięzzamyśleniaswego,podniosłatwarzigłośnoklasnęła
wręce.Byłtogiestradości.Zdziecinnąteżprawieradościąposkoczyła
zmiejscaiuchyliładrzwisąsiedniegopokoju.Tujednakpalecdoust
przyłożyłaisamęsiebieupomniała:
Cicho!
Potem,cichutkoznowusamęsiebiezapytała:
Śpi,czynieśpi?
Wpokoju,przybranymwdośćliczne,alestaroświeckieiubogie
sprzęty,natwardejkanapceleżałmłodymężczyznaśredniegowzrostu,
uderzającejchudościciała,ztwarząściągłą,ładną,alektórejbiałość
niemalpapierowaraziłapozoremniezdrowiaimartwotytemprzykrzej,
żeodbijałaodkrótkiegoczarnegozarostuiokrywającychoczy
ciemnychokularów.NiegdyśMieczysławLipskibyłdzieckiem
zdrowem,choćzawszetrochępowolneminieśmiałem,aletrwało
tokrótko.Miałlatszesnaścieiukończyłpięćklasgimnazyalnych,
kiedycerajegonabywaćpoczęłatejprzykrej,monotonnej,papierowej
białości,ręcewychudły,ruchyzleniwiały;boląceoczy,zporady
lekarza,okrytomuwtedyjakstarcowiciemnemiokularami;odtąd
nigdyjużichniezdejmował.Szkołęporzucił,dorzemiosłabył
zasłaby,zacząłpracowaćwbiurzelandratury.Karyerajegobyła
złamananazawsze.Dlaczego?Niktsobieotemdokładnejsprawyzdać
niemógł.Poprostuuległbyłnaciskowiczegośniewidzialnego,ale
przecieistniejącegogdzie?wszkole?wdomuosmuconymdymisyą
ojca?czywsposobieżyciaubogiejrodziny?czywmoralnem
powietrzu,któremoddychałotomiasto?Moźnabydociec,lecztrudno