Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tocałkiemdobrabaza.Kiedyktóreśznasznajdziesobiekogoś,zkim
mogłobystworzyćzwiązek,przerwiemytoiniezrobimynikomu
krzywdy.
Jackson…Janawetniepatrzęnaciebiewtensposób.
Ajanaciebie,aletomożnazmienić.
Boże.Zasłoniłamtwarzdłońmi.Jaktychcesztozmieniać?
Popatrznamnie.
Spojrzałam,choćwolałamtegonierobić.
I?
Zapomnij,żesięprzyjaźnimy.Wyobraźsobie,żespotykaszmnie
porazpierwszy.Comyślisz?
Nagleściągnąłkoszulkę,ukazującnieźlewyrzeźbionybrzuch.
Wpierwszymodruchusięzaśmiałam,aleszybkospoważniałam.
Jesteśprzystojny,dobrzezbudowany…Tomogłabympowiedzieć
cibezwyobrażaniasobie,żesięnieznamy.Nierozumiem,doczego
dążysz.
Dotego,żebyśzapomniała,żesięznamyodlat.
Taksięnieda!
Spróbujmyinaczej.
Nimsięzorientowałam,jegodłońspoczęłanamoimkarku.Zaczął
delikatnie,samymiopuszkamipalcówgładzićmojąskórę,którabyła
tamwyjątkowowrażliwa.Jednocześniespojrzałmigłębokowoczy
ilekkosięuśmiechnął,wyskoczyłymudołeczki,którezawsze
uważałamzaurocze.Wstrzymałamoddech.Napoczątkupoczułamsię
wyjątkowodziwnie,miałamochotęodepchnąćgoikazaćnigdywięcej
tegonierobić.Udałomisięjednakwyrzucićwszystkieuprzedzenia
iniepotrzebnemyśli,byprzekonaćsię,ilejestsensuwtym,comówi.
Gdzieśwmoimbrzuchu,azarazikroczu,zaczęłytrzepotaćstada
motyli.Przełknęłamślinę.Uśmiechnąłsięszerzej,dostrzegając,cosię
zemnądzieje.Powoli,jakbyspecjalnieprzeciągającchwilę,pochylił
sięwmojąstronęidotknąłustamimojejszyi.Świeży,męskizapach
jegowodykolońskiejwypełniłmojenozdrza.Krótkizarostłaskotał
mójpoliczek.Zrobiłomisięgorącoiniewiemkiedyzgardławyrwał
misięcichyjęk.Natochybaczekał.Jegodłońmocniejzacisnęłasię
namoimkarku,poczymodgiąłmojągłowędotyłuipołączyłnasze