Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Onmówi?!
Kto,pies?zdziwiłsięmatematyk.
ZbliskaKościkiewiczwyglądałmłodziejniżnacmentarzu
dopieroterazmogłamuwierzyć,żejestodemnietylkokilkalat
starszy.MożepaniLeonkanaprawdęzmusiładyrektora,
bygozatrudnił.
Oczywiście,żewidziałmniepannapogrzebie.CałaBrzózka
przyszła.
Wyżłopodobny,groteskowypotwórpatrzyłniewinniewstronę
jeziora.Czymisięwydawało,czypokazałmizęby?Onsię…
uśmiechał?
Paręlatsięniewidzimyijużjestemdlaciebie„pan”?
Zmarszczyłambrwi.Paręlattodośćswobodnadefinicjawiększości
mojegożycia.
Odwróciłamsiędoniegoplecami.Otworzyłamksiążkęiudawałam,
żeczytamzzapamiętaniem.Miałamnadzieję,żemożesobie
pójdzie,możewcaleniezauważył,żerozmawiałamzMartyną.
Janaprawdęchciałamdobrzezdaćtentestplanowałampodejść
domaturyzbiologii;coprawdajeszczenieustaliłampoco,alebyłam
pewna,żemartwiiżywinauczycielematematykimiwtymnie
pomogą.
Deskizatrzeszczały,gdypodszedłbliżej.Obejrzałamsięprzez
ramię.Przysiadłnapomościeniedalekomnie,apiesułożyłsięprzy
jegonodze.
Rozmawiałaśznauczycielką,prawda?Prosiłacięoostatnią
przysługę?
Odwróciłamsiędoniego,zbytoniemiała,bywydusićchoćbysłowo.
Czytomożliwe?Onwidział?!
Nigdyniespotkałamdrugiejosoby,któracierpiałabynasamą
dolegliwość.
Niewiem,ocopanuchodzipowiedziałamostrożnie.
ObojeotrzymaliśmypocałunekWelesawyjaśniłiwyciągnął
rękę.Chybaporaprzejśćnaty.Czekanasdługawspółpraca,Tosiu.
Spojrzałamnajegodłoń,alezamiastuścisnąć,wzięłamksiążkę
dobiologiiipołożyłamsobienakolanach,jakbymchciałasięzanią
schować.Biednataksiążkarzucałamją,podnosiłamikartkowałam
dzisiajwięcejrazyniżprzezostatniepółroku.
Tedmruknęłam.
Co„Ted”?
MamnaimięTed.