Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
moichkolan.
–No!–upomniałamją.–PobrudziszmiKlimta!
–Pogłaskałamzczułościądekoracyjnąpoduszkę
zprintemsłynnegopocałunku,którąprzywiozłamsobie
zWiednia.Ankaposłusznieopuściłastopy.
–Widzisz,Bryksy,tojestnastawienie,któremusisz
przenieśćnakażdąpłaszczyznęswojegożycia!
Uniosłambrwi,zdziwionapochwałą.
–Masztowsobie!Masztęodwagę!–wyliczała,
kierującwemniewskazującypalec.
Gdybyzrobićjejterazzdjęcie,stanowiłobyidealną
współczesnąwersjęplakatuzwujkiemSamem,który
chcemniedoarmii.
–Ilekroćktokolwiekwłaziciwżyciezbutami,musisz
reagowaćtak,jakbymiałuświnićcitegoukochanego
KlimtabłotemzWoodstocku!
Wzdrygnęłamsię.TrzebaoddaćAnce,wyjątkowojejsię
udałotobarwneporównanie.Ijakieprawdziwe!Moje
poczucieestetykiledwoznosiłostudenckiesiedzenie
zpiwemnamurku.Spaniewnamiocieniewchodziło
wgrę.Błotanietolerowałamnawetwformiemaseczki.
–Widzisz!Potrafisz!–Ankamrugnęładomnie,
uśmiechniętajakdobrotliwaciotka.–Potrafiszpowiedzieć
Teresce,żechcesztendom!
–Nie,no…powiem,powiemjej–bąknęłamirzuciłam
siędodzwoniącegodomofonu.Nagłepojawieniesię
Konradazpizząwybawiłomnieoddalszychtłumaczeń.
–Narazieniemaoczymmówić,bonicjeszczenie
wiadomo.NajpierwmuszęprzekonaćPatryka.Jeśli
kupimytendomrazem,problemTereskirozwiążesię
sam.
Mimikamojejprzyjaciółkizmieniłasięwokamgnieniu
zwiernegokibicawewrednązołzę.Działosiętakzawsze,
ilekroćpadałoimięmojegochłopaka.NaszacunekAnki
trzebasobiezasłużyć.Osympatiinawetniewspomnę!