Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
prych​nęła.
Czymążmówił,żezaprosiłnasnaspotkanie?
kon​ty​nu​owa​łaHer​man,nie​zra​żo​na.
Tak.
Kie​dy?
Dwadnitemu,wso​bo​tę.
Czy​liwdniuza​gi​ni​ęcia.
Tak,przedpo​łud​niem.
Rzeczywiście,Hermanokołojedenastejrozmawiała
telefoniczniezAndrzejemWitbergiemipotwierdziładatę
spotkaniawGrudziądzu.Chciałatozrobićwpiątek,ale
za​po​mnia​ła.
Czekałnanaszprzyjazddodała,aWitberg
wzru​szy​łara​mio​na​mi.
Powiedział,żeprzyjedziepolicyjneArchiwum
XzBydgoszczyiżektośnanowozajrzywaktasprawy.
Wkalendarzuściennymzaznaczyłtendzieńczarnym
flamastremidopisałgodzinęorazpaninumertelefonu.
Perspektywawaszegoprzyjazducałkowicie
gopo​chło​nęła.Bar​dzosięotopo​kłó​ci​li​śmy.
Dlaczego?DoMariiHermanpowolidocierało,
żeAndrzejWitberg,wbrewtemu,comówił,nie
owszyst​kimin​for​mo​wałżonę.
ObojekochaliśmyFilipka,byłspełnieniemnaszych
marzeń,aleniktgonamjużniezwróci.Popoliczkach
kobietyspłynęłyłzy.Hermanmiaławrażenie,żejeżąjej
sięwłosynagłowie.Dużoczasuminęło,zanimsię
ztympo​go​dzi​łam.
Apanimążniepo​go​dziłsięztymni​g​dy,praw​da?
Ko​bie​tapo​ki​wa​łagło​wą,poczymza​py​ta​ła:
Czy​ta​łapaniakta?
Wielokrotnieodparłakomisarz,boznałajeniemal
napa​mi​ęć.
Więcna​tra​fi​łapaninain​for​ma​cjęogru​pieTo​bo​ły.
Topraw​da.
Oninieprzebieraliwśrodkach.Ludzkieżycienicdla
nichniezna​czy​ło.Li​czy​łysięwy​łącz​niepie​ni​ądze.