Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czmychnąłemdopokojuiszybkozamknąłemdrzwi.
Zamknąłemdrzwi,zasłoniłemokna,wyłączyłemtelefon.
Dobrzewiem,przedczymsięukrywam.Zwłaszczadziś…
Chociażcoznaczy„dziś”,coznaczy„wczoraj”,„tydzień
temu”,„zamiesiąc”?Coznaczy„było”,„będzie”albo
„mogłobybyć”?Pojmujęświatowielelepiej,beztego
fałszywegousidleniaprzezczas.Tajnejsztukirozumienia
nauczonomnieprzedewszystkimwsnachiwizjach,
potemtutaj,naświecie,którymożnadotknąćpalcami.
Corazczęściejniepojmujębanalnegoczasuludzi,jest
zbytzłudny,odwodziodistoty,któratkwiwjednym
wielkimWSZYSTKO.Niewolnomioszukiwaćsięmyślą,
żecoś„jużprzeszło”,acoinnedopiero„nadejdzie”.Takie
myślenieburzyjednośćwielkiegoWSZYSTKO.Teraz
siedzęprzyswoimbiurkuwgabineciebiblioteki
istarannieukładamsztywnekarteczkipapieru.Teraz
całkiemnagistojęprzedlustrem.Terazgrzęznę
wupajającymcieleczarnookiejKirke.Terazlękliwie
wkraczamdostaregodomuwgłębiogrodu…Wszedłem,
wejdę,mógłbymwejść.Tojednocześniedziejesię
wwielkimWSZYSTKO,tepozorneróżniceniemają
znaczenia,niesąistotne.Cojestistotne?To,żezawsze,
wkażdejchwilicichoipowolikonamwjednymwielkim
WSZYSTKO.
–Ilemaszlat,smarkaczu?–pytatenunozdrzony.
–Sto!
–Widzisz?!Jeszczepyskuje,skurwysyn.
Uderzanaodlew,mózgsięroztrzaskuje,ześciany
obsraj-bógwszystkichpsów,wąsatybóg-pieswęszy
pogruzińskuisięuśmiecha.
–Notoilemaszlat?
–Sześćsetdwadzieściatrzy!
Porannewydarzenianiebyłyoczywiścieprzypadkowe.
Chciałbymniezwracaćnanicuwagi,mówićsobie,
żetobyłprzypadek,żewogóleniczegoniebyło.
Chciałbymzapomniećprzygniatającespojrzenie
pomarszczonejkobiety,gołębieprzysłupie
ogłoszeniowymizabójczybłotnikczarnejlimuzyny.Ale