Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uciekniesz.Odmierzaonswójabsurdalnyczas,sekunda
zasekundą.Terazjegozegarwybijadwunastą.Dwie
godzinyprzepadły,jakbypołknięteprzezniemąpaszczę.
Mójczasczęstowtensposóbznika.Jakbyśzapadłsię
wgłębokąjamę,zktórejwidaćjedynielichąłatkę
błękitnegoczasu,zawszesamą.Abezrozumnezegary
świataempirycznegoidąbezustannienaprzód,wich
tykaniuczaisięśmierć.DziękiBogu,zapadamsięwjamę
itamsięuspokajam.Czasemsamsobiezazdroszczętej
umiejętności.Tojakbysenbezmarzeń.Włagrzecałymi
dniamichodziłemimówiłem(terazchodzęimówię),
ataknaprawdębyłempozaogrodzeniemzdrutu
kolczastego,pozawszystkimiogrodzeniami,pozasobą
samym.Potemniepamiętałemswoichsłówiczynów,
możejedyniedlategoprzeżyłemwszystkiepotworności.
Niestety,każdysenkończysiępobudką.Trzebawrócić
tutaj.
Todziwnepasujętu,jestemdozwolony,
możliwy.Toniemalcud.Jużdawnopowinienemodlecieć
ztegoświata,znaleźćsięwewszechświecieBoga,
szatanaalbostrachu.Jednaknarazieciąglejeszcze
jestemtutaj.Nawetniemalmamprzyjaciół.
Zapewnemożnajużodsłonićzasłonkiiuchylićokienko
iodrazubezpukaniaprzezdrzwiwsuwagłowęStefa.
Zapraszawszystkichnakawę:wdzięcznagłówka
zjasnymiwłosamiiżywymioczami,spieszącymisię
zobaczyćwszystko,czegoniepowinnawidzieć.
Przypalmukutasamówiniuchaniuchacz.
Portretnaścianietniewąsemjakszalony.
Podążamzaniąprostymkorytarzemoniskimsuficie.
Powolistajęsięzwyczajnymzewnętrznym„ja”,które
wkrótcebędziecichosiorbałokawę.Nakońcukorytarza
wisiportretBreżniewa,przedoczamikołysząsię
drapieżnieszerokiebiodraStefy.Toniemalobrazek
zczasówdzieciństwa:małyRobertassiedzipod
portretemWitoldaWielkiego,apaniGiedraitienėnawet
naprzeciwmnie,podrostka,kręcierotyczniebiodrami.
Niestety,portretynazbytsięróżnią.LeozgnidBreżniew