Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niebyło?Możetylkośniłemniezdrowysen,widziałem
wnimcośniedobregoinazwałemto„ptakami”?
Awszystko,copamiętamiwiemoptakach,jest
patologicznąfantazją,ptasiąparanoją?
Temyśliwidocznieprzytępiłymojąuwagę.Inaczej
odrazuzauważyłbymtękobietęopomarszczonejtwarzy
ipoczułbymjejprzygniatającespojrzenie.Myślałem,
żejestemwystarczającodoświadczony.Niestety…
Przeszedłemwydeptanąwtrawnikuścieżką,rzuciłem
okiemnazieloneświatłosygnalizacjiipewniezacząłem
kroczyćdoprzodu.
Uratowałymnieinstynktiszybkareakcja.Bokczarnej
limuzynyprzeciąłpowietrzeopiędźodmojegociała.
Dopierowtedyzrozumiałem,żenogaminiedotykam
ziemi,wiszęwpowietrzu,rozkładającręceniczymptak
skrzydła.
Uratowałomniemojeciało.Odskoczyłem
nieświadomie,zwyciężyłemzbłotnikiemsamochodu
oułameksekundy.Gwałtownieukłułomniewsercu,
rozejrzałemsięszybkoidostrzegłemtękobietę.Jej
pomarszczonatwarznatlezdeptanegobłoniazionęła
niczymdziura.Spojrzeniebyłożądląceidławiło.Samasię
zdradziła:żadenzludzinaprzystankutrolejbusowymnie
zastygłwmiejscu,wszyscyrozglądalisięnaboki
ispoglądalinazegarki.Onajednasterczaławbezruchu
niczymposąg,poruszałysiętylkojejpoliczkiiusta–tego
ruchupodobnegodossanianiepomyliszzniczyminnym.
Zdążyłemjeszczezobaczyć,żejejszarypłaszczjest
postrzępiony(mocnopostrzępiony).Bezwątpieniabyła
Ichzwyczajnympopychadłem,jednązbezimiennychdis.
Nagleotrzęsłasię,jakbywyrywałasięzpęt,iżwawo
wskoczyładotrolejbusu,któryzarazodjechał.Niebyło
sensujejścigać(sensunigdyniema).
Patrzyłemnaniąmożesekundę–czarnalimuzynabyła
jeszczecałkiemblisko.Cichowarcząc,szybowałanad
ziemiąjakgdybynigdynic.Tylnąszybęzasłonięto
bladozielonązasłonką.Zakrywalisięcałkowiciebez
potrzeby.Dobrzewiedziałem,cobymzobaczył,gdyby