Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZerknęłanaPiotra.Wydałsięjakiśinny.Zwyklemiał
hardąminę,kosmykiciemnychwłosówzakrywały
muczoło.Dziśodsuwałje,byprzyjrzećsięjejczarnymi,
ciekawskimioczami.Martwiłsię.Dotądniepodejrzewała
gooprzejmowaniesięinnymi.
Nawetnamnieniepopatrzysz?spytał.Cosię
dzieje?
Przecieżpatrzęmruknęła.
Wiesz,ocochodzi.
Wyciągnąłręce,byzdjąćjejokulary,alesięodsunęła.
Obawiałasiętego,coodczytałbyzjejspojrzenia.
Więcczemuchciałaśsięspotkać?Dałjejspokój
isamutkwiłwzrokwławce.
Musiałanaprędcecośwymyślić.
Zatrochęponadmiesiącbędęmiećszesnastkę.
Pomyślałam,żemogłabymjakośtouczcić.
Zemną?
Przysunąłsię,choćitakbylijużblisko.Dragapozwoliła,
byichdłonielekkosięzetknęły.AuraPiotrabyłagorąca
ichoćniemogłaprzeniknąćchłoduprzejmującego
dziewczynęodśrodka,dobrzebyłowiedzieć,żegdzieś
jeszczepłonieogień.
Byćmożeztobąodparła.
Jedynaosoba,któraprzychodziłajejjeszczedogłowy,
toAśka.TyleżeonabyłacórkąBenandantich,
aBenandantinienawidziliczarownicichociażbezpomocy
dziewczynyBiesowiepewnienieporadzilibysobiezciotką
Arianą,zapraszaniejejnaurodzinyniebyłochyba
najlepszympomysłem.
Planujeszcośkonkretnego?dopytywałPiotr.
No…właśniesięzastanawiam.
Dragazdawałasobiesprawę,żewciążbrzmiobojętnie.
Dawniejtobyłatylkopoza,przydatnawkontaktach
znieprzynależącymi,jednakwtejchwilitaobojętność
wynikałaztego,jaksięczuła.Byławniejtylkotapustka,
głębokaiciemna.
Uniosłakącikiust,żebyposłaćPiotrowiudawany
uśmiech.Nigdyjeszczeniekosztowałojejtotylewysiłku.
Wiesz,myślałamoczymśw
naszym
styludodała,