Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtymmiejscu.
–Tobyłabyszansadlanas…–powiedziałcicho.
Targałyniąogromnewątpliwości,ale…Samaniewiedziała,
dlaczegotakszybkodałamuodpowiedź.Pewniedlatego,żeporaz
pierwszyodwielumiesięcynajegotwarzyrysowałsięuśmiech,
awoczachprzemykałyradosnebłyski.Zanimimiesiącepełnebólu,
ciężkiejpracy,wyrzeczeń,długówimałoprzyjemnychchwil,atu
naglepojawiasięszansa.
–Zróbtak,abybyłojaknajlepiejdlanaszejrodziny–
zaproponowała.–Jeżelijesteśpewien,żetarestauracjatocośdlanas,
tosięzgadzam.Aletotymaszbyćpewny.Tylkotobieufam.
Przypomniałasobietesłowadzisiaj,wdniuŚwiętejDoroty.
Odkilkumiesięcyrestauracjabyławichwładaniu.Załatwianie
wszelkichformalnościArekwziąłnasiebie.Dorotapojawiłasię,
bysygnowaćdokumenty.Nieczytałaich,bobyłozdecydowaniezbyt
dużopapierologii,aleufałamężowi.Podpisaławewszystkich
wskazanychprzezniegomiejscach.
Arekodżył.Codziennieranowstawałzuśmiechemiwyjeżdżał
doCzaplinka.Onawpadałatamczasamipopracynaobiadichwilę
rozmowyzmężem.Wydawałosię,żewszystkonieźlefunkcjonuje.
***
Matkazerknęładopokojuchłopców.Obajspali.Janekznogami
rozrzuconyminakołdrze,Pawełekprzykrytypoczubekgłowy,obok
którejwystawałykróliczeuszy–elementulubionejprzytulanki
chłopca.Usłyszałaparkującyprzeddomemsamochódmęża.Zaraz
będzieichwieczór.Corazrzadziejspędzaliczasrazem,boArekstarał
siębywaćwrestauracjidosamegozamknięcia.Corazmniejmieli
czasunarozmowę.Onaniewtrącałasięwsprawyinteresu,aon
zazwyczajrzucał:„Jakbyłowszkole?”,właściwienieczekając
naodpowiedź.Bywało,żezabierałjakieśdokumentydodomu
izajmowałsięnimidopóźnejnocy.Sprawdzałfakturyizamówienia.
Liczyłanato,żetegowieczorubędzieinaczej.Wkońcutojej
imieniny.
Niestety.Dwasegregatory,którepołożyłnablaciekuchennego
stołu,niepozostawiaływątpliwości.
–Mamnadzieję,żenieprzygotowałaśniczegodojedzenia–
odezwałsięzmęczonymgłosem.–Marzęoprysznicu.Całyśmierdzę.
Nieczekajnamnie,bomuszęjeszczeprzejrzećdokumenty