Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wykonywanoostatniebadania.Siedziałanaskrajuławki,tużzanią
korytarzskręcałwlewo.Tamteżciągnęłysięgabinetylekarskie
isiedzielipacjenci.Niebyłojednakwidaćichzzawęgła.
Zirytowanadługimoczekiwaniem,Dorotamimowolniesłuchała
odgłosówdobiegającychzdrugiejczęścipoczekalni.Ktośpozwolił
sobienazbytgłośnoprzeprowadzonąrozmowętelefoniczną.
–Onaniemaszczęścia…–wzdychałajakaśkobieta.–Ajuż
myślałam,żeprzytymsportowcuustatkujesiętrochę.Karolinie
rodzinaniejestpisana.
Dorotanastawiłauszu,słyszącznajomeimię.
–Tymczasemtakatragedia…–kontynuowałanieznajoma
doaparatu.–Nawetniewiedziałam,żebyławciąży!Co?Piąty
miesiąc!Nic,naprawdęnicniebyłowidać.Niedomyślałamsię
kompletnie.Karolinanieprzybrałanawadzeiniewymiotowała.Mam
żal,żeniezwierzyłasięmnie…matce.Otymsportowcutakże
dowiedziałamsięprzypadkiem.Któraśzjejkoleżanekspytałaoniego.
Taktojużjest,żewpewnymwiekumamieniemówisięwszystkiego.
Przyznam,żebabciąchętniejużbymzostała.Karolinaniepotrafi
jednakzakochaćsięnadobre.Ciąglewybieraniewłaściwych
mężczyzn.Gdyzaczęłapracęwtejrestauracji,nieustanniemówiła
oszefie.Myślałam,żeznowusięwkolejnymzadurzyła.Wiesz,pan
Arekto,panArektamto…Suszyłamjejgłowę,żewmałym
miasteczkuniepowinnawikłaćsięwromans.Odpowiadała
lekceważąco,żeszefniejestwjejtypie.Pocopojechaławtępodróż
znim,niemampojęcia.
Dorotadrgnęła,gdydrzwisekretariatusięotworzyły.
–Tujestwypispanimęża.–Pielęgniarkapodałajejdokumenty.
–Ireceptanalekiprzeciwbólowe.Proszępotygodniuprzywieźć
pacjentanakontrolnebadaniadochirurga.Wzabiegowymściągniemy
wtedyresztęopatrunków.
Drogadodomuminęłamałżeństwuwmilczeniu.Kolejnednitakże
upływałyniemalwciszy.
Powizycie,gdywszystkookazałosięwjaknajlepszymporządku,
kobietanalałasobiekieliszekwódki,wypiłagoduszkiemiprzypuściła
lawinępytań.
–Muszęznaćcałąprawdę–zażądała.–Chcęwiedzieć,
pocojeździłeśdoKołobrzeguipocobrałeśKarolinę.Niezasługuję
nakolejnelawirowanie.
Mierzyłagotakimwzrokiem,żeArekdrżącymgłosemzaczął
opowiadaćwszystkoodpoczątku.Niepatrzyłjejwoczy.