Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Dzieńdobry!Mamnadzieję,żecięnieobudziłam?
JoannaotworzyłaDianieubranawbłękitnyszlafrok
wbiałeowieczkiigrubebiałeskarpety.
—Cześć!—Uśmiechnęłasięnawidoksąsiadki.
—Nocośty!Przecieżjadzisiajmamwarsztaty
zdzieciakamiztejspołecznejszkoły—przypomniała.
—Notak,rzeczywiście!—Dianauderzyładłonią
wczoło.—Zupełniezapomniałam.Poradziszsobiebeze
mnie,prawda?
—Myślę,żetak.Produkcjęmydełekopanowałamjuż
całkiemnieźle,ajakieśdoświadczeniepedagogiczne
wkońcumam.—Joannamrugnęłaporozumiewawczo.
—Wybacz.—Dianazrozumiała,żeto,copowiedziała,
niewypadłozbytfortunnie.—Niemiałamzamiaru
podważaćtwoichkompetencji.
—Przecieżwiem—uspokoiłająkoleżanka.—Nicsię
niestało.
—Niegniewajsię.Jaostatniojakoś…niemogęzebrać
myśli.No,trochęsięgubię…—tłumaczyłazmieszana.
—Zauważyłam.—Joannaskinęłagłową.—Naprzykład
teraz.Stoimyjużdłuższąchwilęwdrzwiach,tyniechcesz
przestąpićprogu,więcniemogęzamknąćdrzwi,wieje
mipołydkachizastanawiamsię,cociędonas
sprowadza…
—Orany!Przepraszam!
—Nieprzepraszaj,tylkowejdź—roześmiałasięJoanna.