Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powiedzieć…—wzdychała,patrzącwdal.—Podzielićsię
zniąobawami,bezradnościąirozterkami.Naprawdęnie
wiem,corobić.
—Możetymipodpowiesz?—szepnęładoKocia.
Niestety,kocurzajętybyłobserwowaniemwróbla
skaczącegopogałązkachjabłoniizanicmiałrozterki
Diany.
Ajednakmuszęzkimśporozmawiać—zdecydowała.
—Przecieżniemogęudawać,żenicsięniewydarzyło.
Innychmożeoszukam,alesiebiesamejnie.
Myliłbysięten,ktosądziłby,żemłodakobietatak
bardzoprzejęłasiępożarem,którystrawiłstodołę,gdzie
prowadziławarsztaty.Owszem,mocnonią
towstrząsnęło,aleostatniroknauczyłDianę,
żematerialnerzeczyniesąnajważniejsze.Wychodząc
zdomu,starałasię,rzeczjasna,omijaćwzrokiem
pogorzelisko,leczodsunęłamyśliotymwyzwaniu
nadalszyplan.
Zajmowałająterazinnasprawa,coinnego
spowodowało,żebyławkompletnejrozsypce
emocjonalnejinieumiałaznaleźćżadnegodobrego
wyjściazsytuacji.
Przecieżmuszępodjąćjakąśdecyzję.—Tapewność
powracaładoniejniczymecho.—Potrzebujękogoś,kto
mniewysłucha,komubędęmogłapowiedzieć,coczuję,
iktopomożemidokonaćwyboru.
Usłyszałabrzęktalerzydochodzącyzkuchni—Wanda
przygotowywałaśniadanie.OdczasupożaruDiana
zauważałaczujnespojrzenieciociprzykażdymposiłku,
wiedziała,żestarszapanikontroluje,ilemłodakobieta
zjada.Zatętroskętakżebyłajejwdzięcznaimiała
wyrzutysumienia,żejejzachowaniejestpowodem
dozmartwień.
Takniemożedłużejbyć—zdecydowała.—Zamęczę
samąsiebietymirozterkami,anadodatekciociaWanda
zamartwisięnaśmierć.