Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Tak,zawiozęMałgorzaciemydełkaodJoasi
—odparłaDiana,niepatrzącciociwoczy.—Pisałami,
żejużsprzedałaostatniąpartięimakolejnezamówienia.
—Rozumiem.—Wandapokiwałagłową,chociażtak
naprawdęnieuwierzyławtowyjaśnienie.
Przezchwilęjadływmilczeniu.
—Wrócisznaobiad?—zagadnęławreszcieseniorka.
—Oczywiście—zapewniłaDiana.—Toco?Wieszjuż,
comamkupić?Bozarazwyjeżdżam.
—Spokojnie,chybasięnie…—Wandaprzerwaławpół
słowa,gdyuświadomiłasobie,żeniebyło
tonajzręczniejszeporównanie.
—…pali—dokończyłazaniąDiana.
—Przepraszam—zmieszałasięstarszapani.—Tak
misięwyrwało,bezzastanowienia…
Lisowskawstała,podeszładokobietyiuściskałają.
—Dajspokój,ciociu.Nicsięniestało.Toprzecieżtylko
powiedzenie.
—Dziecko,janaprawdęniewiem…Niechciałam
ciprzypominać…
—Oczym?Opożarze?—Dianasmutnosię
uśmiechnęła.—Myślisz,żejaotymniepamiętam?
—Oczywiście,żepamiętasz,wiem.—Wandzie
zaszkliłysięoczy.—Jateżciągleotymmyślę
izastanawiamsię,cozrobić.Boprzecież…—Podniosła
pytającywzroknamłodąkobietę.
—Ciociu,narazieniebędęsiętymzajmować
—powiedziałacicho.
—Alejakto?!
—Mamważniejszesprawydozałatwienia.
—Nierozumiem…
—Jateżnie.Iwłaśniewtymproblem.—Sięgnęła
pokubekzkawąinastojącowypiłakilkałyków
wystygłegojużnapoju.—IdępomydełkadoJoanny,aty,
ciociu,przygotujtęlistęzakupów—zmieniłatemat,
dającWandziedozrozumienia,żeniechcedalszej