Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
najlepszystrój,alenaprzejściedokońcaZamkowejpowinien
wystarczyć.
Gdywyszłamnazewnątrz,deszczuderzyłmniewtwarz.
Naciągnęłammocniejkapturipochylona,walczączwiatrem
ciskającymkolejnymifalamiulewy,ruszyłamnaprzód.
Nierobiłamtegozewzględunapsa.Robiłamto,ponieważchciałam
byćbabcią,którąwidziaławemnieZuza.Nawetgdybymojawnuczka
nigdysięotymniedowiedziała.
Nimdotarłamdolasu,nogawkispodnimiałamcałkiem
przemoczone,awbutachmichlupotało.Powinnampewnieopracować
jakiśplan,aleprzezcałądrogąmyślałamtylkootym,byniedaćsię
przewrócićgwałtownympodmuchom.Ostateczniedoszłam
downiosku,żesprawdzę,czyzwierzęjestbezpieczne,ajeślinie,będę
sięzastanawiać,codalej.Natylemniebyłowtamtymmomenciestać.
WidziałamjużdomJacka,gdyusłyszałamztyłuwarkot
nadjeżdżającegosamochodu.Zeszłamzdrogi,czymożeraczej
niezgrabnieuskoczyłam,choćitakoczywiściestrugazimnejbłotnistej
wodyzdążyłachlapnąćnamojeprzemoczonespodnie.Zaklęłampod
nosem,przytrzymującsiędrzewa.Byłamzdecydowaniezastara
natakiewyczyny.
Patrzyłam,jakżółtyminicooperzwalnia,apotemzatrzymujesię
nakońcuulicy.Wysiadłazniegoznajomablondynka,któratrzymając
nadgłowągazetę,pobiegłaotworzyćbramę.Samochódwjechał
doogroduichwilępóźniejdziewczynapomagałajużwysiąśćJackowi.
Rozmawiali,gwałtowniegestykulując,jakbysiękłócili,aledeszcz
zagłuszałsłowa.Zaczekałam,wpuszcządowilliprzemokniętego
psa,iodeszłam,zadowolona,ajednocześnietrochęnasiebiezła.
Wdomupołknęłamzestawporannychleków,dorzuciłamdotego
dwieaspirynyiresztędniaspędziłampodkocem,oglądającprzygody
detektywównakaraibskiejwyspie.Bolałymniebiodroikostka,którą
musiałamnadwyrężyć,gdyuskoczyłamprzedsamochodem,iporaz
pierwszy,odkądzobaczyłamJacka,poczułamsięnietylkostara,ale
teżśmieszna.Cojawłaściwiepróbowałamosiągnąć?Możepowinnam