Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bledniecorazbardziej,adziewczyna,którąkiedyśbyłam,czasemtak
realna,jakbystałatużobok,wymykamisięzpalców.
Tracęiją,ibrata,inicniemogęnatoporadzić.
Schowałamzdjęciedoszuflady,umyłamsięipołożyłamdołóżka.
Myślałam,żejakzwyklebędęprzewracaćsięwpościeli
dopierwszej,alezasnęłam,ledwoprzyłożyłamgłowędopoduszki.
*
Obudziłmniepomrukgrzmotu,zaktórymnieuchronnienadciągnęło
bębnieniedeszczu.Słuchałamtychodgłosów,rozleniwionapodkołdrą,
stopniowojednakzaczęłodomniedocierać,żecośjestnietak.Bardzo
nietak.
Burza,pomyślałam.
Tencholernypies.
Usiadłamnałóżku,wciążniedokońcaprzytomna.Znowu
zagrzmiało,blaskbłyskawicynaułameksekundywypłoszyłzkątów
półmrokioblałmebleneonowymświatłem.Przysunęłamstojący
nanocnymstolikubudzikisprawdziłamgodzinę.
Byłodziesięćminutpoósmej,ranek,anieświt,jakwcześniej
sądziłam.
Psybojąsięburzy,przypomniałamsobie.Niewszystkie,
oczywiście,alenawetjeślipiesJackanależałdomniejszości,
moknięciewulewieraczejmunieposłuży.
Przezdłuższąchwilęleżałamjeszcze,walczączwyrzutami
sumienia,wreszciewstałamizapaliłamświatło,któreprzegnało
szarośćdeszczowegodnia.Zaczęłamsięubierać,powoli,czekając,
zesztywniałeponocymięśnierozgrzejąsięizacznądziałać.
Spodniedresowe,wyjściowabluzka,adidasypierwsze,cowpadło
miwręce.Natonarzuciłampłaszczprzeciwdeszczowy.Nieżadną
kurtkęzgoretexuczyinnegowymyślnegomateriału,tylkozwyczajny
płaszczzgrubejfolii.Maonwadę,żeczłowiekpaskudniesiępod
nimpoci,izaletę,żenaprawdęnieprzemaka.Niebyłtomoże