Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mowaniczyja.Drugawersjaszkicu
oobcościwmowie
Epokanaszaniemawłasnegojęzyka.Niktnieśmietegoprzy-
znać.Dlategojedniposługująsięjęzykiempastiszowanym–po-
chodzącymodkombinacjizapożyczeń–(ztrzechostatnichwie-
ków)–innimówiąjakpierwszyczłowiekitymsamymmówią
tylkodosiebie1.
Znajdującsięwpołowiedrogiprowadzącejmniedoprowi-
zorycznejgranicypierwszegoszkicuoobcościwmowie2,na-
tknąłemsięnanotatkęPaulaValéryzroku1920lub1921,
którapozawszelkimiprawamiczasu,pozaobowiązującąlogiką
następstwaDpowtarzała”trzygłówneliniemojegoniedokoń-
czonegodotądtekstu.PrzypadekArtaudaDokradzionego”przez
Carrolla.Zdarzyłosiębowiemtak,jakbysensmającywynikać
ztego,cochciałemdopieronapisać,istniałjużznaczniewcześniej
itylkoczekał,ażgonanowopodejmę.Poczułem,jakbymtonie
jamyślał,niejapisał,leczktoinny,ten,ktow1920lub1921
rokuułożyłwkilkulinijkachkilkadziesiątsłów,odktórych
rozpocząłemtenszkic–pierwsze(?)siedliskoDmojego”sensu,
choćnieprzezemniezbudowane.
Któżnieznapodobnychprzypadkówwmówieniu–imnie
zdarzałysięnieraz.Sąonetakczęste,żedoprawdyszczególnych
trzebaokoliczności,byonichsamychpisać.Więcitymrazem
zlekceważyłbymtęfałszywąchronologię,gdybyniefakt,że–na
niewielkąskalę–przydarzyłomisięto,oczymwłaśniepisałem.
Spóźnionalekturapostawiłamnienazewnątrzmojegopisania.
Słowa,któreskładałemwzdania,zdania,zktórychtworzyłem
kolejnefragmenty–wjednejchwili–przestałybyćmoje,po-
częłyzdradzaćswąprzynależnośćdokogoinnego.Pisałem