Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iniezrozumielibyoanieleanioBogu.Tyrozumiesz,
prawda?
Opadłanapoduszkęzmęczona.
Rozumiempowiedziałcicho.Chciałdodać:„Teraz
odpoczywaj”,aległosuwiązłmuwgardle.
Monikaszepnąłpochwili.Ztymciałemtonie
dokońcatak.
Niebyłpewien,jakjejwytłumaczyćiczywogóle
powinientorobić,aleonaniezareagowała.Dotknąłjej
czoła.Byłochłodne.Otworzyłaoczy,alezamoment
powiekiopadły.Oddychałaspokojnie.Pielęgniarkaznów
siępojawiła.
Trzebazostawićwspokoju,proszęksiędza.
Prostozeszpitalaposzedłdokaplicyispędziłnoc,
klęczącprzedkrzyżem.
NastępnegodniaspotkałsięzAnnąijejmężemunich
wdomu.SiedziałnaprzeciwkoZygmuntaipatrzył,jak
trzymazarękężonę.Takpowinnobyć,tomążmiałbyć
wsparciem.Marcinspojrzałwzmęczoneoczyprzyjaciółki
iprzeniósłwzroknamężczyznę.
CzyMonikajestpodopiekąpsychologa?zapytał.
NieodpowiedziałaAnna.Alemyślałamotym.
Możerozmowazespecjalistąjejpomoże.
Onaterazprawienierozmawiaznami,acodopiero
zkimśobcymmruknąłZygmuntzgoryczą.
Marcinpotrząsnąłgłową.
Tobardzoważnepowiedziałznaciskiem.
Rozmawiałemzjednązmoichparafianek.Pracuje
wośrodkuzdrowiapsychicznego.Poleciłakoleżankę,
któraspecjalizujesięwpsychologiidziecięcej.
Wyciągnąłzkieszenikartkęipołożyłnastole.
Zadzwońcieipowołajciesięnamnie.PrzyjmieMonikę.