Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nychmyśli,codręczyłydoświtu,więcżadnacórkanieist-
niała,żadneprzedszkole,atymmniejjakaśtamgodzina
ósma,naktórąnależałobyjąodprowadzić.Azresztą,czyto
niebezsenstłucsięzdzieckiemtrzyprzystankiautobusem,
jeśliAdammożejąpodrzucićjadącdofirmy?Bożeświęty,
wielkietamnadłożeniedrogi,najwyżejpiętnaścieminut!
Aonaprzecieżmusiałabywstać,umyćsię,ubrać,noima-
keupjeszcze…nie,nochance,Adaś,tyjąodwieź!Chyba
nawetmutegoniepowiedziała,tylkowyjęczaławrozespa-
nychmyślach,tulącsiędopoduszkiirozpaczliwienacią-
gająckołdręnagłowę;zulgąprzyjęła,żesobieposzedł,nie
stoinadnią,niegada,nieszarpie,szlabanzagradzający
piękną,szerokąautostradęsnupodniósłsięiJustynapo-
mknęłatamstomilnagodzinę.
OkołotrzynastejzadzwoniłMietek;naszczęściesłu-
chawkabezprzewodowegoaparatuleżałanawyciągnięcie
ręki,niemusiaławięcwstawać.
—Obudziłemcię?Sorry.Alemaszniesamowiciesek-
sownygłos,kiedyjesteśtakarozespana…
Mieciubyłstarszyodniejdobrepięćlatipuszysty.
Stalepodkreślał,jakijestbogatyzdomuiżeczekago
wielkakariera.Dotegojednakmusizrobićmaturę,nobo
głupio,żebyprezeswielkiejspółkialbobankulegitymo-
wałsięukończonąpodstawówką.Pókicopomagałbratu
winteresach,adokładniejmówiącstałprzedpołudniami
zaladąjegosklepu.Zawszedobrzeubranyipachnący
drogimi,męskimiperfumami,naktórychpunkciemiał
hopla.KiedyśzAndżeląodwiedziłygotam,aonpróbo-
wałpochwalićsiębratu,żesąjegokochankami.Bopoza
wszystkimMieciutoerotoman,adokładnie:erotoman-
-gawędziarz.
—Chciałbym,Justynko,żebyśbudziłasięcoranoobok
mnie—kontynuowałswójtelefonicznyflirt.
—Toniemożliwe,Mietku.Przecieżwiesz,żemammęża.
11