Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jednakczykolejnebędzierówniełaskawe?Nocóż,nie
wiadomo.
Jedenzjegosynów,najmłodszyspośródżyjących,
razemzżonąprzyleciałzKalifornii.ByłwLondynie
przezkilkadni,usilnienamawiającojca,byrazem
znimiwróciłwynajętymboeingiem„dodomu”.Domem
tymmiałabyćnależącadoJeanaPaularezydencja
wstyluranczawMalibu,tużnadPacyfikiem.Alestary
człowiekokropniebałsięlataniasamolotem,aMalibu
–jakicałychStanówZjednoczonych,swegoojczystego
kraju–niewidziałjużodponaddwudziestulat.Trudno
więcpodróżdoMalibunazwaćpowrotemdodomu.
–Wieszco,Pen?Chcąmniestądzabrać,bomyślą,
żejużumieram.
Stwierdzająctenfakt,posłużyłsięakcentem
środkowo-zachodnim,czylizabrzmiałototak,jakby
jednocześnieliczyłkosztykażdejsylaby.Zabrzmiałoteż
bardzostanowczo.Sprawadefinitywniezamknięta,tak
jakksięgowyzamykakonto.MiliarderJ.PaulGettynie
ruszysięzSuttonPlacenakrok.
Niezamierzarównieżiśćterazdołóżka.
–Włóżkusięumiera–powiedział,dobitniedając
dozrozumienia,żegdybytoodniegozależało,
wybrałbyinnąopcję.Wiadomo–życie.
Wnieskończoność.
Aostatniocośjużwybrał.Życiewfotelunakółkach
iwszaluzarzuconymnaramiona.
Bogatymowieletrudniejspojrzećśmierciwoczyniż
zwyczajnymśmiertelnikom.Zbardzoprostejprzyczyny.
Mająowielewięcejdostraceniaidoprzekazaniatym,
którzyzostająnaziemskimpadole,jaknaprzykład