Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Logicznywydawałsięukład,wktórymchowaswoje
pretensjedokieszeniwzamianzazgodęnawyjazd
zkumplami,tyleżewówczasnieugramznimnicwięcej.
Pochwilizastanowieniazmieniłamzdanie
ipostanowiłamporozmawiaćzmłodszymsynemwcztery
oczy.Niespodziewałamsięeksplozjiradościnawieść
omożliwościwyjazdunaobóz,bardziejprawdopodobny
wydawałsięscenariusz,wktórymWiktorodrazu
zaprotestujeprzeciwkojakiejkolwiekformieopuszczania
domu,traktująctojakkarę.
Niechcączobaczyćczegoś,czegoniedasięjuż
odzobaczyć,zapukałamiodczekałamkilkasekund,
poczympowoliotworzyłamdrzwi.Wiktoroczywiście
siedziałprzedkomputerem,otoczonyporozrzucanymi
popodłodzeubraniami,niedbalerzuconymplecakiem
ikilkomabrudnymitalerzami.Najednymznich
dostrzegłamresztkipizzy,którą,jeślipamięćmnienie
myliła,jedliśmyprzedczteremadniami.Samanigdynie
byłampedantką,alewtakichchwilachzawszesię
wstydzęzasynówizastanawiamsię,coposzłonietak
wprocesiewychowawczym.Niewszystkoprzecieżmożna
zrzucićnawczesnemacierzyństwo.
Wiktorodwróciłgłowę,zerknąłnamnie,poczymwrócił
wzrokiemdomonitora.Wogóleniewyglądał,jakbymiał
ochotęnarozmowę.
Cotam?zapytałam,tłumiącwsobiechęć
wytknięciamupanującegotusyfu.
Tochybajapowinienemspytać:cotam?odparł.
Nierozumiem.
Zawszeodprogukrzyczysz,żemamposprzątać.
Skoroteraztegoniezrobiłaś,toznaczy,żecośsięstało.
Patrzciego,jakirezolutny,zaśmiałamsięwmyślach.
Możejeszczewyjdzienaludzi?Tymbardziejpowinien
pojechaćnaobózdlaprzyszłychprogramistów.
Skorosamdotegonawiązałeś,torzeczywiście