Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezrozumiałymszyfrem,apodpalcamicórkizmie-
niałysięwmuzykę,kiedyśstaleobecnąwnaszym
mieszkaniu,terazprzebrzmiałąizapomnianą.
Zsatysfakcjągromadziłamtowszystkowdużym
pokojunaśrodkudywanu,utwierdzanawsłuszności
moichpoczynańprzezAnkę,niestetytylkoprzezte-
lefon.Obiecałapomócmiwtychmaterialnychzma-
ganiachzprzeszłością,alejaktouniejczęstobywa,
ciąglecośjejstałonaprzeszkodzie:atoJakubmiał
złydzieńwpracyiwróciłwściekły,atojejmały
gdzieśprzepadł…Wydzwaniaładomnieiuspoka-
jałatymraczejsiebieniżmnie.Gdypopiątejusły-
szałamwsłuchawcejejpłaczzpowoduwybitejje-
dynkiCzarka,zanielskimspokojempodałamjej
numerdopogotowiastomatologicznegoiprzyję-
łamdowiadomościfakt,żezeskupiskiemnadywa-
niemuszęuporaćsięsama.
Niebyłobywtymnicstrasznego,gdybynieper-
spektywaodwiedzeniapiwnicy,którejodkilkunastu
latunikałam,jaktylkomogłam.Większośćtejzbie-
raninykwalifikowałasiędowyniesienianaśmietnik,
aleczęśćkartonówchciałamzachować,nieumiałam
byćtakradykalnajakmojaprzyjaciółka,którana-
mówiłamnienatocałezamieszanie.
Sambazniepokojemobserwowałamojeprzygo-
towaniadowyjściazmieszkania.Chodziłazamną
krokwkrokitrącałamnienosem,dająctymznak,
żejestgotowamitowarzyszyć.
–Nie,Samba,zostajeszwdomu–powiedziałam
jejwreszcietęstrasznąprawdę,nacoopadłagru-
6