Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kociąg.Napalcachodrazupokazałasiękrew.
Otworzyłdłońipopatrzyłnamniebezradnie.
–Przepraszam…upaćkałemcijuchąbutelkę.
–Tonic.Zostawją.
Wyszłamdołazienkipośrodkiopatrunkowe.Gdy
wróciłam,obserwowałmojeprzygotowaniaspod
oka.Uśmiechnąłsiękrzywo,gdyusiadłamwfotelu
obokizałożyłamnogęnanogę.Przykryłamkolano
czystym,złożonymręcznikiemispojrzałamnaniego
wyczekująco.Położyłnanimrękęiprzyglądałsię,
jakwacikiemprzemywammuranę.
–Teskaleczeniasąokropne…głębokie.Jeżeli
gwoździebyłyzardzewiałe…Możeprzemyjętojo-
dyną,chybajestmocniejszaodwodyutlenionej?
–Zpowątpiewaniemobejrzałametykietędrugiej
buteleczki,odkręciłamjąinasączyłaminnywacik.
–Jesttrochęprzeterminowana.Stoiodsterylizacji
Samby.Boli?
–Jakośtozniosę–uśmiechnąłsiępotulnie,skrę-
powanynasząbliskością.–Wstydmi,żemamtakie
brzydkiełapy.Niezdążyłemwyczyścićpaznokci…
–Togłupstwo–przerwałammuisięgnęłam
ponowygazik.
Środkowypalecprawejrękibyłmocnorozhara-
tany.Brzegiranyrozeszłysięnabokiiprzyjego
najdrobniejszymporuszeniuciekłakrew.
–Tokwalifikujesiędointerwencjichirurga–za-
uważyłam.
–Zagoisię–mruknąłlekceważącoiopatrzoną
jużrękąsięgnąłdotalerzyka.
36