Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zbajki!
–Halo!–zawołała.–Jesttukto?
Niktnieodpowiedział.Weszłanaganekizastukała
żelaznąkołatkąwmasywnedębowedrzwi.Nadalniebyło
żadnegoodzewu.Usiłowałazajrzećdownętrzaprzez
niewielkieoknoznajdującesięobokwejścia,alenieudało
sięjejdostrzecniczegoopróczfragmentukomodyoraz
skrawkapodłogiułożonejzcegieł.Zrezygnowanazeszła
podrewnianychschodachiusiadłanaławcetużobok
nich.Wyjęłazkieszenitelefonizadzwoniładoszefowej.
–PaniMario,tutajnikogoniema–odezwałasię
niepewnie.–Czymamczekaćnawłaściciela?
–Napewnojestwserowarni.Zadzwoniędoniego,
zarazdociebieprzyjdzie.Gdziejesteś?
–Siedzęnaławceprzeddomem.
–Dobrze.Zostańtamiczekaj–odpowiedziałaszefowa
inatychmiastsięrozłączyła.
Alicjarozparłasięwygodniejnasiedzisku,oparłagłowę
ociepłedrewno,przymknęłaoczyipoddałasię
rozgrzewającympromieniomsłońca.Pomyślała,
żetodobrze,iżlosrzuciłjąwtestrony.Wyciszyłasię,
uspokoiła,zaczynałabyćtupoprostuszczęśliwa.
Pochwilizoddalidotarłodoniejujadaniepsa.Otworzyła
oczy,przysłaniającjejednocześniedłoniąprzedrażącym
światłem,ispojrzaławstronę,zktórejdochodziłdźwięk.
Najpierwujrzałapsarasybordercollie,razporaz
podskakującegoradośnie,zpowiewającąnawietrze
sierściąiuśmiechniętympyskiem.Pomyślała,
żepasowałbydojejzwierzyńca,zpewnością
zaprzyjaźniłbysięzjejtowarzyszaminiedoli.Nadal
osłaniaładłoniąoczy,ochraniającjeprzedoślepiającym