Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypuściłajenazewnętrzpóźnownocy,zanimpołożyła
sięspać,nieodczuwaływidoczniejeszczefizjologicznej
potrzeby,którawygnałabyjenadwór.
Dzisiajmiaławolnydzień.Itowdodatkuniedzielę.
Chybaporazpierwszy,odkiedyzaczęłapracować
wStromymZboczu.Aleprzecieżijejwkońcunależałsię
jakiśweekendowydzionekbezobowiązków,czyżnie?
Przezchwilęprzeciągałasięwcieplutkiejpościeli,ale
czuła,żejejciałoniepragniewięcejsnu.Powoli
wygramoliłasięzpiernatów.Jakieżtocudownie
uczucie,kiedyczłowiekniemusisięspieszyć.Kiedy
wogólenicniemusi.Założyłanapiżamęmiękkifrotowy
szlafrokizkubkiemobłędniepachnącejkawyikanapką
zpomidoremwrękuwyszłaprzeddom.Dźwięk
otwieranychdrzwiwejściowychbyłdlaMądrali
iNarzekalskiegowystarczającymsygnałem,żejednak
czassięwreszcieruszyć.Wybiegłyzaniąnazewnątrz,
przezmomentobwąchiwałypowietrze,jakbychciały
sprawdzić,zktórejstronydochodząbardziejkuszące
aromaty,wkońcuruszyłykażdywswojąstronę.
Alicjausiadłanaulubionejławeczceizwróciłatwarz
kusłońcu.Przymknęłapowiekiinieotwierającich,raz
poraztopodgryzałakawałekkanapki,toupijałałyk
boskiejkawy.Gdzieśwoddalipiałkogut.Uwielbiałaten
odgłos.Kojarzyłsięjejzawszezsielanką,wsią,
lenistwem.Iterazsamategodoświadczała…Błogiego
lenistwa.
Kiedyostatnikęsśniadaniazniknąłwjejustach,
otworzyłaoczyiprzysłoniwszyjedłonią,rozejrzałasię
dokoła.Byłotakzielono…Żółtozielono…Wprawdzie
zamierzaładzisiajposprzątaćswójmałydomek,zrobić