Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doprzoduidotyłu,jakbyledwopanowałnadswojąenergią.
–Wszystkowporządku?–zapytał,gdyniezareagowałamnajego
słowa.
Zazwyczajnaszepotyczkisłowneobejmowałyparęrund.Alenie
dziś.
–Tak.–Odpowiedźzmoichustpadłanatychmiast,bezchwili
zastanowienia.
–Spróbujmyjeszczeraz,aletymrazempowieszmiprawdę.
Prychnęłam.
–Cosiędzieje,hm?–Szturchnąłmnieramieniem.Ramieniem,
którepodsuwałminieraz,żebymsięnanimwsparłaczywypłakała.
Byłatooferta,zktórejtaknaprawdęnigdynieskorzystałam,
bonienawidziłamobciążaćinnychswoimiproblemami.Zatokilka
razyzdarzyłomisiępóźnymwieczoremzasnąćnakanapiezgłową
natymwłaśnieramieniu.
–Nic.–Kiedywyczytałamzjegobrązowychoczusceptycyzm,
westchnęłamciężko.Kogojachciałamoszukać?Cooperbyłmoim
najlepszymkumplem.Wiedziałomoichskomplikowanychrelacjach
zrodzicami.–Matkamniewkurzyła.Właśnierozmawiałamznią
przeztelefon.Pokłóciłyśmysię.Znowu.
Powinnamjużdotegoprzywyknąć,wkońcunigdynieukrywała,
jakwielkimrozczarowaniemsądlaniejcórki.Podobnoludziepotrafią
sięuczyćnawłasnychbłędach.Ajednakzakażdymrazembolałotak
samo.
NaczoleCooperapojawiłysięzmarszczki.
–Zpowodustudiów?
–Tak.BoośmieliłamsięzłożyćpodanieoprzeniesienienaBerkeley
odnowegosemestru,zamiastwkońcuposzukaćsobiepracy.Chciałam
tamkontynuowaćstudiapoCityCollege.Chybawciążskrycieliczy
nato,żewkońcusięopamiętamizacznęstudiowaćcośsensownego.