Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przecieżmówieniedosiebiepomagananerwy,
prawda?
Dopewnegostopnia,bozanimotworzyłysiędrzwi
samochodu,musiałamnacisnąćnapilotadwukrotnie.
Aleotworzyłamiostrożniepostawiłampudłonafotelu
zprzodu,obokkierowcy.Pochwilizastanowienia
doszłamdowniosku,żewartobyzapiąćjepasami.
Wszystkoprzecieżmożesięzdarzyć.Pudłosię
przewróci,wazawysuniesięzniego,aja,prowadząc
jednocześniesamochód,będęusiłowałaprzytrzymać.
Masakra.
Zapięłampasynapudleiusadowiłamsię
zakierownicą.Wchwiligdysilnikobudziłsiędożycia,
klimatyzacjazaczęłateswojeczaryizsekundy
nasekundęrobiłosięprzyjemniej.
Awięcwdrogę.Starającsięniezerkać,
nanietypowegopasażera,ruszyłami...
Onie!Znowuon?!
Tatusiekz„Dziecikukurydzy”aliasLurchzpowrotem
zająłswojestanowiskoprzypodjeździeimachał
domniepomarańczowąróżdżką.Comiałamrobić?
Musiałamsięzatrzymać,alesilnikaniewyłączyłam,
aszybęopuściłamtylkodopołowy.
Widzę,żeloswykazałsięwobecpaniwielką
lojalnościąstwierdziłgościu.Jegorozlatane
spojrzeniecoiruszprzemykałowbok,nazamknięte
szczelniepudło.Atenjegooddech...
Owszem,udałomisiępowiedziałamoschłym
tonem.Nadniejestrysa,dlategozrobiłamniezły
interes.
Puściłamtrochęsprzęgło,mustangruszyłpowolutku,
afacetnic,tylkoprzesuwasiępowolutkurazemznami,
nadalświdrującmnietymiswoimimałymioczkami.
Tak,tak,panienko.Paniniezdajesobiesprawy,jaki
nadzwyczajnyintereszrobiła,kupujączabezcen...
O!Gościuspojrzałwniebo.Pogodasięzmienia!